Rosyjskie media oskarżyły „sabotażystów” o eksplozje w bazie lotniczej Saki w Nowofedoriwce na zaanektowanym przez Putina Krymie.
W wybuchach zginęła jedna osoba, pięć zostało rannych. Świadkowie mówili o 15 eksplozjach. Do kolejnego wybuchu w bazie położonej ok. 200 km od najbliższego terenu kontrolowanego przez Ukrainę doszło pół godziny później.
Rosyjski resort obrony zaprzeczył, by baza Saki została ostrzelana. Margarita Simonjan, naczelna rosyjskiego kanału informacyjnego RT, napisała na Twitterze, że wybuchy zostały spowodowane „sabotażem”.
Tymczasem ukraińskie portale społecznościowe huczą od spekulacji, że bazę trafiły wystrzelone z Ukrainy pociski dalekiego zasięgu. Jeden z ukraińskich wojskowych, pod warunkiem zachowania anonimowości, powiedział „New York Times”, że siły zbrojne kraju rozpoczęły atak.
– To była baza, z której rosyjskie samoloty startowały do ataków na nasze siły na południowym froncie – powiedział. Zaznaczył, że do ataku użyto broni produkcji ukraińskiej.
Iryna Wereszczuk, wicepremier Ukrainy i minister ds. reintegracji terytoriów czasowo okupowanych, napisała na Facebooku: „Te wybuchy są przypomnieniem, czyj jest Krym. Bo to Ukraina”.
Doradca prezydenta Zełenskiego Mychajło Podolak, pytany przez telewizję internetową Dożd, czy Kijów bierze odpowiedzialność za wybuchy, odpowiedział: „Oczywiście, że nie. Nie mamy z tym nic wspólnego”.
mac
