Ewa Mes, którą wybrano na wojewodę w czasie rządów PO-PSL, nie była znana nawet niektórym członkom PSL, z którego pochodziła. Po raz kolejny jednak widać, że ustalenia, które podejmowano przy okazji tworzenia naszego województwa, niezmienne są tylko dla strony toruńskiej. Jakkolwiek by rozkładała się władza w regionie, marszałkiem jest zawsze człowiek z Torunia. Wojewodą miał być - dla równowagi - człowiek związany z Bydgoszczą.
Tymczasem mieliśmy już na tym stanowisku człowieka rodem z Kalisza, Poznania i Chojnic. To pokazuje, że nasze województwo i tutejsi działacze polityczni - bez względu na partyjny szyld - nie - mają tyle mocy, by w Warszawie przeforsować „swojego” człowieka. Nie zmienia to faktu, że Mikołaj Bogdanowicz ma papiery na dobrego urzędnika, jest młody, wykształcony i ma już duże doświadczenie w samorządzie.
PRZECZYTAJ:Rządowy Święty Mikołaj przychodzi dwa dni później
PRZECZYTAJ:Do metropolii bydgoskiej czuje chłód