Zobacz wideo: Kalkulator kolejki szczepionkowej Covid-19
Tematycznie autor nie odszedł daleko. Bohaterem jest również seryjny morderca. Na tym jednak podobieństwa się kończą. 35-letniego Tadeusza Ołdaka trudno nazwać geniuszem zbrodni czy mistrzem ucieczki. Zgwałcił cztery kobiety, dwie z nich zabił. Działał z bardzo prostych pobudek. Kiedy pił wódkę, nabierał ochoty na seks. Kobiety, które skrzywdził, nie wyróżniały się niczym. Miały po prostu pecha znaleźć się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze. Być może wampir z Warszawy długo jeszcze byłby nieuchwytny (umiejętności stróżów prawa w tamtych czasach były więcej niż skromne), gdyby jednej z ofiar nie zwierzył się, gdzie mieszkał przed wojną i nie podał kilku innych, ważnych informacji, dzięki którym nietrudno było go odnaleźć. Był szczery, bo sądził, że dziewczynę za chwilę zabije. Ona mu jednak uciekła…
Pejzażowi, w jakim grasuje wampir z Warszawy, daleko do szlaku hipisów. Jest rok 1950. Warszawa powstaje z gruzów. W ruinie za to pozostają stosunki społeczne. Stalinizm nie sprzyja powojennemu łagodzeniu obyczajów. Bohater opowieści raz pracuje, raz nie. Regularnie natomiast spędza czas z kompanami przy kielichu, bo w stolicy, zwłaszcza na jej prawym brzegu, nikt za kołnierz nie wylewa. Nie zmieni go nawet małżeństwo i ojcostwo. Przeciwnie, zacznie napadać i mordować krótko po narodzinach swego pierwszego dziecka.
Jarosław Molenda napisał dziwną książkę. Skąpe akta sprawy wampira uzupełnia rozważaniami układającymi się w dwa nurty. Jeden to życie w komunistycznej Polsce na początku lat pięćdziesiątych w różnych, różnie powiązanych z głównym wątkiem obrazkach. Niekoniecznie zresztą wielkomiejskich - jak akcja walki ze stonką ziemniaczaną, rzekomo zrzucaną na wschodnioniemieckie i polskie pola z amerykańskich samolotów.
Drugi nurt to portret seryjnego mordercy i przestępcy z pobudek seksualnych. Molenda rysuje go na podstawie bogatej literatury psychiatrycznej, psychologicznej i wiktymologicznej. Niestety, spore fragmenty to cytaty z prac badaczy, napisane specyficznym, naukowym stylem. Nie ułatwia to lektury, a w dużych dawkach nuży. Domyślać się można, że obfitość tych rozważań wynika z tego, że informacji o tle zbrodni wampira w Warszawy było zbyt mało, by osnuć wokół nich pełnowymiarową książkę. Na pewno lepiej w niej wypadają pisane ze swadą opisy warunków życia w powojennej Warszawie.
Jarosław Molenda, Wampir z Warszawy, Wydawnictwo Lira, Warszawa 2020.
