Mężczyzna, który ma rosyjsko-ukraińskie korzenie, pracował jako kierowca w moskiewskiej komendzie policji. – "Czuł się coraz bardziej nieswojo z wojną prowadzoną przez Władimira Putina oraz tym, jak była ona przedstawiana w rosyjskich mediach" – pisze „WSJ”.
9 marca Kłokow wykonał telefon do byłego kolegi z pracy. – Podobno walczymy tam z faszyzmem, ale tam żadnego faszyzmu nie ma – powiedział znajomemu. Przekonany, że rosyjscy żołnierze i cywile giną na próżno, wezwał kolegę, by ten „przekazał dalej wiadomość”. Nie wiedział, że jego linia jest na pod słuchu. Wykonał jeszcze dwa podobne telefony.
37-letni Kłokow został aresztowany i osadzony w miejscu, gdzie na co dzień pracował, a jego żona, obecnie na urlopie macierzyńskim, także jest zatrudniona w charakterze ochroniarki.
Nawet 10 lat za "kłamstwa na temat operacji specjalnej"
Na mocy prawa, zabraniającego rozpowszechniania innej wersji wydarzeń dotyczących wojny na Ukrainie, niż ta obowiązująca na Kremlu, policjantowi grozi nawet 10 lat więzienia.
„WSJ” uzyskał dostęp do akt śledztwa wobec Kłokowa. Znajdują się tam między innymi transkrypcje rozmów policjanta z kolegami.
Dzień po aresztowaniu, mężczyzna miał powiedzieć, że „przejęzyczył się” na temat „specjalnej operacji” (tak rosyjska propaganda określa inwazję na Ukrainę – red.) oraz że mógł być wprowadzony w błąd przez informacje, które uzyskał. Następnego dnia, przyznał: „popełniłem błąd w trudnym stanie emocjonalnym”.
Amerykański dziennik nie uzyskał komentarzy od rosyjskich oficjeli w sprawie policjanta
Siergej Kłokow urodził się w Buczy, podkijowskiej miejscowości, gdzie po wycofaniu się rosyjskich wojsko odkryto dowody masowych zbrodni dokonanych przez rosyjskich żołnierzy na cywilach.
Źródło: Wall Street Journal
