Zdaniem ukraińskiego sztabu generalnego Rosjanie stracili już co najmniej dziesięciu generałów, 34 pułkowników i 135 majorów. Rosja od dłuższego czasu nie podaje informacji o własnych stratach, rzadko pojawiają się wieści o pogrzebie kolejnego generała czy pułkownika, który zginął na Ukrainie.

Według amerykańskich źródeł, Rosja straciła do tej pory 75 tysięcy wojskowych (zabitych i rannych) – połowę sił, które Putin zgromadził przed inwazją na Ukrainę – i walczy o rekrutację większej liczby ludzi.
Powodów utraty tak dużej liczby generałów i innych oficerów jest wiele. Dowodzący poszczególnymi odcinakami frontu nie ufają środkom komunikacji, wolą bezpośrednio w rejonie walk kierować ludźmi, co naraża ich na ogromne ryzyko.
W pierwszym etapie wojny na Ukrainie nie było właściwej koordynacji działań wojsk Putina, każdy generał robił to, co uważał za stosowne.
Nieoficjalnie mówi się także, że sam Putin, wściekły z powodu braku postępu swoich wojsk, stara się sterować walkami z Kremla.
Niebagatelną rolę w atakowaniu i zabijaniu rosyjskich dowódców odgrywa wywiad i siły specjalne Ukrainy. Precyzyjne namierzanie rozmów telefonicznych rosyjskich wojskowych, śledzenie ich miejsc narad przez drony oraz informowanie o ruchach sił wroga przez cywili robi swoje. Efektem są najczęściej precyzyjne ataki rakietowe, przede wszystkim z wykorzystaniem zabójczych wyrzutni HIMARS, dostarczanych wojskom ukraińskim przez Stany Zjednoczone.
mac
