Minigaleria na bankowym korytarzu lub w gabinecie szefa kancelarii prawniczej? Taki sposób promowania sztuki, popularny w dużych miastach, do Bydgoszczy dociera bardzo powoli.
<!** Image 2 align=right alt="Image 50732" sub="Przedsiębiorcy z wypchanymi portfelami to klienci rzadko spotykani w galeriach sztuki. - Coraz częściej zaglądają do nas młodzi ludzie, a to bardzo dobry trend - cieszy się Elżbieta Kantorek z Galerii „Kantorek”">Moda na wypożyczanie dzieł sztuki dotarła do Polski z krajów zachodniej Europy. Dziś na ścianach biur większości renomowanych firm podziwiać można prawdziwe dzieła sztuki. Tylko niektóre są własnością koncernów, większość trafia do nich tylko na tydzień lub dłużej.
Lunch bez plotek
- Obrazy współczesnych twórców wiszą w gabinetach niemal całej kadry kierowniczej. Niektórzy zmieniają je co kilka miesięcy, ale są takie, które zadomowiły się tam na dłużej. Raz pojawiły się także na korytarzu, w głównym holu na naszym piętrze. To była taka miniwystawa, trwała z tydzień. Pomysł spodobał się klientom i chyba większości z nas. W przerwie na lunch, zamiast biurowymi ploteczkami, mogliśmy delektować się prawdziwą sztuką - wspomina Artur, bydgoszczanin, który od kilku lat pracuje w warszawskiej kancelarii prawniczej.
<!** reklama left>Wrażliwych na sztukę szefów bydgoskich firm znaleźć jednak niełatwo. - Raz otrzymaliśmy taką ofertę od jednego z dyrektorów banku, który chciał wypożyczyć do firmy pewną kolekcję obrazów. Niestety, transakacja nie doszła do skutku, bo nie udało się zebrać tylu obrazów jednego autora - mówi Magdalena Dobecka z bydgoskiej Galerii „Alix”. - Rzeźby czy obrazy wypożyczają raczej indywidualni klienci. Płacą pełną ich wartość, ale zaznaczają, że biorą je na weekend, by zobaczyć, jak przezentują się w domowym otoczeniu. Jednak tylko nieliczni oddają je z powrotem - przyznaje.
Propozycji takich nie usłyszeli pytani przez nas właściciele większości tutejszych galerii. Oferta wypożyczenia dzieła nie padła także w gabinecie dyrektora Galerii Miejskiej bwa.
Centrala nie pozwala
- Na całym świecie jest boom na kupowanie i wypożyczanie dzieł sztuki. Trend ten dotarł do dużych miast, ale nie do nas. Bywam w gabinetach różnych biznesmenów, przedsiębiorców czy dyrektorów dużych firm. Na ścianach wiszą zazwyczaj jakieś plakaty reklamowe, obrazki kupione w marketach albo antyramy z wyciętymi z kalendarza zdjęciami. I większości z nich to chyba odpowiada. Raz tylko jeden z dyrektorów banku zdradził, że chciał kupić do biura obrazy, ale nie zgodzili się na to jego zwierzchnicy z centrali - komentuje Wacław Kuczma, dyrektor bwa.
