https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Spodziewane niespodzianki na moście Bernardyńskim. Sprawę komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Remonty budowli z czasów PRL, jak most Bernardyński, często się wydłużają
Remonty budowli z czasów PRL, jak most Bernardyński, często się wydłużają Arkadiusz Wojtasiewicz
Most Bernardyński po zabiegu ratującym życie miał być gotów do pracy i w pełni sił wraz z nadejściem nowego roku. Wiadomo już, że nie będzie. Temu stanowi rzeczy mogą jednak dziwić się wyłącznie młodzi ludzie.

Zagłębiając się w historię mostu Bernardyńskiego (dawniej: Kaiserbrücke) w Bydgoszczy, zauważyć można ciekawą parantelę. Otóż projektantami dawnego mostu, zbudowanego w 1872 roku, a zburzonego w 1939, byli bracia Theodor i Adolf Wulff, właściciele potężnych zakładów produkujących m.in. statki rzeczne – zakładów, które mieściły się pomiędzy dzisiejszymi ulicami Królowej Jadwigi i Dworcową. Odbudowany w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku most Bernardyński zaprojektował natomiast Maksymilian Wolff z Biura Projektów Budownictwa Komunalnego w Gdańsku. Bardziej poetycko niż „most Bernardyński” można by więc tę przeprawę nazwać mostem Trzech Wilków.

Na tym, i częściowo niestety, podobieństwa kończą się. Stary most był żelazny, kratownicowy; nowy zaś – kablobetonowy, wykonany nowatorską wówczas techniką, wykorzystującą skrzynkowe prefabrykaty. Projektant otrzymał nawet za ten most resortową nagrodę.

Historia nie przekazała przykładów partaniny wykonawców Kaiserbrücke nad Brdą. Z powodzeniem przetrwał 67 wiosen, zanim na początku kampanii wrześniowej nie wysadzili go saperzy 62 Pułku Piechoty Wielkopolskiej. Nowy most po 61 latach użytkowania okazał się natomiast wykonawczym bublem. Trwający właśnie remont po awarii pokazał m.in., że w moście brakuje pewnych elementów metalowych, za to zbyt dużo jest betonu.

Niespodzianka? Niekoniecznie. Powiedziałbym raczej: spodziewana niespodzianka. Obecny most to przecież dziecko gomułkowskiej małej stabilizacji. A szerzej patrząc – peerelowskiej sztuki przetrwania. Ta sztuka przetrwania polegała zaś na tym, żeby rzeczy niedostępnych na rynku albo piekielnie drogich nie pozyskiwać legalnie, tylko sobie „załatwiać”. Do rzeczy niedostępnych albo zbyt drogich nawet na nieprzeciętną kieszeń należały wtedy materiały budowlane. Załatwiano je nierzadko od złodziei, często też wywodzących się z budowlanych ekip. Nie dziwota zatem, że z mostu Bernardyńskiego wyparowały jakieś metalowe części, a dziurę po nich załatano betonem.

Innym elementem sztuki przetrwania była etatowa praca po łebkach, by jak najwięcej sił i czasu zachować na fuchy. Pamiątką po tym są, jak przypuszczam, odkrycia podczas współczesnych prac ziemnych rur czy kabli, których nie powinno tam być. Opóźnienia w rewitalizacji bydgoskiego placu Wolności zdają się mieć główne podłoże w takich właśnie spodziewanych niespodziankach.

Jaka nauka płynie z tych obserwacji? Ano taka, że z punktu widzenia „obserwatora społecznego” w pewnych okolicznościach nie ma sensu denerwować się, oburzać i domagać skalpów wykonawców. Jeśli inwestycja powstaje na terenie zagospodarowywanym w latach 1945-1989, to do ustalonego w umowie terminu zakończenia prac inwestor powinien po cichu doliczyć 20 procent. Na przykład: jeśli remont mostu Bernardyńskiego miał potrwać przez ostatnie trzy miesiące 2024 roku, czyli przez 92 dni, to dodając 20%, zakładamy, że wykonawca naprawdę będzie gotów za 111 dni, a więc 19 stycznia 2025 roku. I dopiero po tej dacie robimy mu awanturę, jeżeli nadal robota jest rozgrzebana.

Gorzej to wygląda, gdy na placu budowy ma działać po sobie kilka ekip, z których każda musi poczekać, aż poprzednia skończy (tak dzieje się np. na placu Wolności). Wtedy 20% trzeba pomnożyć przez liczbę ekip w kolejce. Prawda, że proste?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski