2,7 miliarda złotych w skali całego kraju nie jest jednak kwotą, która gwarantowałaby szybka odbudowę, a zwłaszcza rozbudowę sieci budynków ochronnych. W tej sytuacji nie ma co zdawać się jedynie na inicjatywę i finansowanie państwa w tym zakresie. Gdyby doszło do najgorszego, to przecież nie wysocy urzędnicy z Warszawy staną w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Rząd, jak mawiał Jerzy Urban, się wyżywi. I pewnie też ochroni przed rakietami i bombami. W przeciwieństwie do zwykłych ludzie. Zmierzam do tego, że nie ma czasu na oczekiwanie na mannę z nieba. Trzeba działać. Tymczasem bydgoski samorząd do tej pory nie oszacował nawet wydatków potrzebnych na remonty schronów i ukryć.
Najwyższy czas to zrobić, po czym zastanowić się, co można zdziałać samodzielnie i zacząć to robić. Podobną troskę powinny wykazać spółdzielnie mieszkaniowe, a nawet wspólnoty mieszkaniowe. Jeśli nie stać nas na remont, to przynajmniej uprzątnijmy pomieszczenia, w których mogliby się schronić mieszkańcy.
