[break]
Gdańsk, Sopot, Gdynia, Katowice, Warszawa - wydłuża się lista polskich miast, gdzie już wprowadzono lub poważnie myśli się o utworzeniu stref „Tempo 30”.
By było bezpieczniej
Uzasadnienie dla takich rozwiązań tłumaczy się w głównie w jeden sposób: wzrost bezpieczeństwa ruchu pieszych i rowerzystów. Strefy powstają pomimo tego, że w centrach, po których z natury rzeczy jeździ się wolniej, rzadko dochodzi do poważnych wypadków.
Oprócz ewentualnego wyeliminowania wypadków, szukając dodatkowych korzyści wskazać można na przykład zmniejszenie emisji spalin.
- Na razie pomysłów na rozszerzenie bydgoskiej strefy nie ma, a przypomnę, że wokół Starego Rynku utworzyliśmy już strefę uspokojonego ruchu z ograniczeniem prędkości do 30 km/h - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
- Musimy zdawać sobie sprawę z tego, jak położona jest Bydgoszcz i jakie konsekwencje przyniosłoby ograniczenie prędkości na kolejnych trasach. Nie powinniśmy wylewać dziecka z kąpielą.
Faktycznie: perspektywa ograniczenia prędkości np. na Wałach Jagiellońskich, Focha, Bernardyńskiej może mrozić krew w żyłach kierowcy.
Do liderów daleko
W raportach średnich prędkości w miastach, opracowywanych przez serwis korkowo.pl, Bydgoszcz nie wypada szczególnie źle, choć do liderów też jej daleko. W centrum jeździmy ze średnią prędkością 35 km/h. Niewiele więcej niż wdrażane w niektórych miastach ograniczenia. Wpływ na to ma wiele czynników, choćby wzrastająca z roku na rok liczba samochodów, ale nie tylko.
- To konsekwencja błędów w planowaniu układu komunikacyjnego kilkadziesiąt lat temu - tłumaczy prof. Tomasz Szczuraszek z Uniwersytetu Technologiczno-Przyrodniczego, specjalista w dziedzinie transportu. - W przyszłości będziemy musieli pomyśleć o ograniczeniu ruchu w centrum, jednak do tego potrzebne są ogromne fundusze. Profesor wskazuje kraje na zachodzie Europy, w których strefy „Tempo 30” działają od dawna, jednak również zwraca uwagę na specyficzny układ naszego miasta.