https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prezesa WZL nr 2 broniła załoga. Decyzji Warszawy bronić nie próbował nikt. Jaki pan, taki kram?

Jarosław Reszka
Załoga WZL nr 2 potrafiła się błyskawicznie zorganizować w obronie swojego prezesa.
Załoga WZL nr 2 potrafiła się błyskawicznie zorganizować w obronie swojego prezesa. Tomasz Czachorowski
Prezesi czy dyrektorzy czasem kończą swe rządy na taczkach, wywożeni nimi przez załogę do bramy zakładu. Zdecydowanie częściej jednak coupe de grace (lub: fanga w mordę – jak kto woli) pada w zaciszu gabinetu. I nikt z tego powodu nie płacze, nawet ten coupe (lub fangą) powalony na matę, bowiem na otarcie łez dostaje sowitą odprawę.

A załoga, niczym chłop pańszczyźniany, ma zmianę szefa głęboko w nosie. Umarł król, niech żyje król! - byle płacił w terminie i nie wywracał wszystkiego do góry nogami tylko po to, żeby pokazać, że wie lepiej.

W Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 sprawy potoczyły się inaczej. Owszem, prezesa Leszka Walczaka odwołano w zaciszu gabinetu, lecz zanim jeszcze rada nadzorcza skończyła swój sabat, w biurowcu firmy zawrzało. Spora grupa pracowników błyskawicznie uzbroiła się w swoiste transparenty – kartki z wydrukiem „Wszyscy za Leszkiem!” i zaczęła okupować korytarze biurowca. Leszkowi Walczakowi pomogło to wprawdzie tyle, co umarłemu kadzidło, lecz taki gest załogi zapewne podniósł go na duchu.

Staremu prezesowi to nie pomogło, za to firmie zaszkodziło. WZL nr 2, a właściwie Polska Grupa Zbrojeniowa (PGZ), której WZL jest częścią i która zapewne decyduje o obsadzie foteli prezesów, poniosła straty bezcenne, bo wizerunkowe. W świat poszła wieść, że PGZ pozbywa się wyśmienitych szefów, za którymi pracownicy stali murem. Być może reakcja obronna załogi WZL z wysokości warszawskiego drapacza chmur była nie do przewidzenia. Po to jednak szkoli się młodych i bystrych specjalistów od public relations, by w takich sytuacjach potrafili błyskawicznie zażegnać burzę. Polska Grupa Zbrojeniowa znalazła się bowiem w typowej sytuacji kryzysowej.

W sytuacji kryzysowej zaś – można o tym usłyszeć na każdym szkoleniu z public relations – najgorszym zachowaniem jest chowanie głowy w piasek. A tak właśnie w Polskiej Grupie Zbrojeniowej postąpiono. Wieść o odwołaniu prezesa zaczęła rozchodzić się po WZL w poniedziałek około południa. Dwie godziny później na miejscu był już fotoreporter „Expressu Bydgoskiego”, po kolejnej godzinie galerię zdjęć protestującej załogi można było oglądać na stronie internetowej gazety. Jednak na reakcję przedstawicieli tych, którzy Leszka Walczaka wysłali za zieloną trawkę, załoga i dziennikarze czekali tego dnia na próżno. Zamiast błyskawicznie gasić pożar, zwołując konferencję prasową albo przynajmniej wydając uspokajający komunikat, piarowcy zbrojeniówki zamknęli się w bunkrze i nie puścili pary z gęby.

Gęby otworzyli dopiero następnego dnia, i to tylko na chwilę. „Kwestie powoływania i odwoływania prezesa zarządu oraz pozostałych członków zarządu spółek zależnych od PGZ należą do kompetencji rad nadzorczych tych spółek. W związku z powyższym właściwe do udzielenia odpowiedzi na te pytania są Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2, do których przekazuje Pana pytania” – wydobyła z siebie Beata Perkowska, rzeczniczka PGZ S.A., w odpowiedzi na pytaniem reportera „Expressu”.
„W odpowiedzi na Pana pytanie informuję, że uchwała Rady Nadzorczej Wojskowych Zakładów Lotniczych Nr 2 S.A. z dnia 12 lipca 2021 r. nie podaje przyczyn odwołania ze stanowiska dotychczasowego Prezesa Zarządu, Leszka Walczaka” – odbija piłeczkę rzeczniczka WZL nr 2, Magdalena Gołembiewska.

Co mógł pomyśleć sobie „suweren”, w tym załoga WZL, po przeczytaniu takich „wyjaśnień” - łatwo się domyślić. Na przykład: jaki pan, taki kram. Czy aby na pewno o taki społeczny odbiór odwołania prezesa WZL chodziło szefom PGZ?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Ostatnia droga Franciszka. Papież spoczął w ukochanej bazylice

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski