W tym zakresie czas nie jest dobrym doradcą. Przedszkole Alf nawet kiedy tętniło w nim życie, było wrzodem na ciele starówki: brzydkie, pomalowane na jaskrawy kolor, na pewno nie stanowiło godnego sąsiedztwa dla zabytkowego kościoła z czerwonej cegły.
A po zamknięciu przedszkola przyroda szybko zaczęła robić swoje, zamieniając ten teren w dziki ogród, bynajmniej nie zaczarowany.
W ubiegłym roku niedaleko Alfa rozpoczęto prace nad rewitalizacją Rybiego Rynku i terenów w jego najbliższej okolicy. Stało się oczywiste, że aby zmiany wokół Rybiego Rynku miały głębszy sens, trzeba szybko coś zrobić także z ruiną przedszkola.
Dużym znakiem zapytania jest natomiast dalszy los działki z Alfem. Jakoś trudno mi uwierzyć, że miastu uda się pogodzić budownictwo mieszkaniowe wielorodzinne z dominantą architektoniczną kościoła w tym miejscu i zadbaniem o ekspozycję pozostałości po zamku bydgoskim.
Inna sprawa to w ogóle sens budowania nowych bloków w ścisłym centrum, pośród miejskiej starówki. Miasto obecnie stara się za wszelką cenę przepędzić stamtąd ruch samochodowy. Co urzędnicy powiedzą nowym mieszkańcom, którzy kupią tam sobie mieszkania, pewnie za słoną cenę? Powiedzą, że nie mogą podjeżdżać swoim prywatnym autem pod dom? A jeśli się im na to pozwoli, to część starówki obok rewitalizowanego właśnie placu Kościeleckich na powrót stanie się komunikacyjnym piekłem.
Poza tym nowi mieszkańcy będą domagać się spokoju i zapewnienia bezpieczeństwa w pobliżu domów, w których będą wychowywali swoje dzieci. Można im to zapewnić w pobliżu sieci pubów i innych knajpek z letnimi ogródkami?
