Prokuratura i sąd uznały te zarzuty za nieprawdziwe. Kobieta dostała odszkodowanie za niezgodne z prawem, dyscyplinarne zwolnienie z pracy. Pozostało ogromne poczucie krzywdy. - Opieka nad dziećmi z poważnymi problemami była trudnym wyzwaniem i miewałam chwile załamań, ale to nie moi wychowankowie, tylko bezduszni urzędnicy zadali mi ból. Nie do wytrzymania! - wyznaje Renata Wiszniewska. Od 2002 r. wraz z mężem prowadziła Rodzinny Dom Dziecka we własnym szeregowym domku. Dostawała nagrody, premie... I nagle... szok. Zwolnienie dyscyplinarne, likwidacja placówki i doniesienie do prokuratury o domniemanym znęcaniu się nad podopiecznymi.
- Zarzuty takie, że tylko wziąć sznur i się powiesić - wspomina traumę sprzed trzech lat. - „Niedbałość w gospodarowaniu środkami finansowymi”, „postawa roszczeniowa”, „instrumentalne, agresywne i przemocowe zachowania wobec wychowanków” - wylicza te, które najbardziej zabolały. We wniosku dyrektorki MOPS Renaty Dębińskiej (do prezydenta Bydgoszczy Rafała Bruskiego) o dyscyplinarne zwolnienie Wiszniewskiej są też takie zarzuty: „Reaguje w sposób emocjonalny, nie potrafi wysłuchać racji interlokutorów. Jednocześnie indaguje swoimi problemami organy nadzoru, a w licznych pismach i interwencjach przekazuje jedynie własne, subiektywne opinie. Z tego powodu współpraca z instytucjami wspomagającymi pracę placówki, a zwłaszcza z MOPS, pozostawia wiele do życzenia”.