Nie wiem, ale wygląda mi na to, że albo marszałkowi Piotrowi Całbeckiemu znudziła się ta bydgoska zabawka, albo faktycznie jest to z jego strony rodzaj szantażu.
No bo jak inaczej można zrozumieć kupno większościowych udziałów przez województwo za 16 mln zł parę lat temu, wiedząc jednocześnie, że do portu lotniczego i tak trzeba będzie dopłacać?
Można powiedzieć - wiedział, no to niech teraz ponosi konsekwencje swojej wiedzy. Drugie wyjście jest prostsze - szantaż miasta po to, żeby dołożyć do nazwy lotniska „Toruń”.
Jedna i druga gra jest śmieszna, bo nie licuje z powagą urzędu marszałkowskiego.
Czy Bydgoszcz powinna kupić marszałkowskie udziały za złotówkę i wziąć na siebie kłopot utrzymywania lotniska - bo tak to w praktyce będzie wyglądać? Odpowiedź jest prosta - oczywiście, że tak. Bo lotnisko zawsze w naszym mieście było. Rozwija się kulawo, ale jednak. Wystarczy tylko odrobina szmalu i dobry menedżer.
