- Musimy pilnie coś zrobić, aby pokryć deficyt portu, bo czasu jest coraz mniej - apelował. - Dotąd wielkie inwestycje, które kosztowały 140 mln zł, lotnisko realizowało z dotacji unijnych. Samorząd dołożył 54 mln zł. Lotnisko jest w sytuacji krytycznej. Zgodnie z prawem, mam obowiązek albo wkrótce ogłosić upadłość lotniska, albo znaleźć rozwiązanie.
Zobacz galerię: 2,5-milionowy pasażer w Porcie Lotniczym Bydgoszcz!
Większe koszty utrzymania
Port miał prawo do odpisu podatku VAT. Dzięki temu lotnisko mogło funkcjonować resztką sił. Niestety, te pieniądze właśnie się skończyły, a koszty utrzymania zwiększyły się o 2 mln zł rocznie. Współużytkownikiem lotniska było do niedawna wojsko, ale zniknęło z dnia na dzień, bez wypowiedzenia umowy.
Tomasz Moraczewski, prezes lotniska, zaapelował do radnych o szybkie znalezienie rozwiązania dla portu, którego deficyt urósł już do 8 mln zł, do tego dochodzi utrzymanie.
Kilka miesięcy temu z propozycją pomocy dla lotniska wyszedł prezydent Torunia. Zaproponował dołożenie do portu 5 mln zł. Michał Zaleski chciał za to, by lotnisko w Bydgoszczy nosiło nazwę „Port lotniczy Bydgoszcz-Toruń”, na co nie zgodziła się Bydgoszcz.
Za symboliczną złotówkę
Marszałek ma już tylko jedną propozycję, nad którą mają debatować oba miasta. Chce, by województwo podzieliło się z Bydgoszczą i Toruniem kosztami utrzymania poprzez rozłożenie udziałów: województwo - 53 proc., Bydgoszcz - 30 proc., Toruń - 17 proc. - proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Teraz województwo ma 70 proc. udziałów, a Bydgoszczy 23.
- Zaproponujemy Bydgoszczy sprzedaż naszych akcji za symboliczną złotówkę - tłumaczy marszałek. - Sytuacja jest krytyczna i to rozwiązanie ostateczne.
Kolejny element porozumienia to 10-letni plan rozwoju portu, włącznie z pomysłem na działania marketingowe.
- Trwają rozmowy między oboma miastami - mówi Magdalena Mike-Gęsicka z Urzędu Marszałkowskiego. - Na szczęście oba miasta nie okopały się na swoich pozycjach, a Toruń jest skłonny do kompromisu.
