Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O partyjniactwie przy tramwaju na przystanku Bydgoszcz - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Zajezdnia przy Toruńskiej - powstała w 1959 r., nigdy nie przeszła gruntownego remontu
Zajezdnia przy Toruńskiej - powstała w 1959 r., nigdy nie przeszła gruntownego remontu Tomasz Czachorowski
W ubiegłym tygodniu bydgoski ratusz zaprosił żurnalistów na konferencję prasową do zajezdni tramwajowej przy ulicy Toruńskiej. Ponad 30 lat jestem dziennikarzem, ale przyznam się bez bicia, że w środku tej zajezdni nigdy nie byłem. Gdy po konferencji obejrzałem filmik nakręcony przez moich kolegów, szczęka mi opadła.

Józef Piłsudski wciąż w modzie, więc dziś związany z nim bon bon mot zadedykuję bydgoskim, rozpolitykowanym radnym i prezydentom miasta.

„Wysiadłem z czerwonego tramwaju na przystanku Niepodległość” - tak rzekomo powiedział marszałek na jednym z zebrań członków Polskiej Partii Socjalistycznej w 1918 roku, tłumacząc zakończenie politycznej aktywności po stronie lewicy. Piszę „rzekomo”, bo historycy dowodzą, że Piłsudski nigdy tych słów nie wypowiedział. W 1919 roku napisać je miał natomiast - o Piłsudskim - literat i polityk związany z endecją, Adolf Nowaczyński. Dokładnie ta wypowiedź brzmiała tak: „Piłsudski wysiadł z partyjnego tramwaju na przystanku Niepodległość”. Zatem Nowaczyński nie tyle miał na myśli zerwanie przez marszałka z lewicą, co zerwanie z partyjniactwem.

Nazwisko „Adolf Nowaczyński” związane jest z pewnym wielkim dniem w kulturze przedwojennej Bydgoszczy. Otóż 20 lutego 1930 roku do Teatru Miejskiego nad Brdą zjechał na gościnny występ sam Ludwik Solski. Jeden z największych polskich aktorów wystąpił w Bydgoszczy w tytułowej roli w wyreżyserowanej przez siebie sztuce „Fryderyk Wielki”, którą napisał właśnie Adolf Nowaczyński. Jednak nie tylko z tego powodu przyszły mi ostatnio do głowy, oprócz Piłsudskiego i Nowaczyńskiego, słowa „czerwony”, „tramwaj” i „partyjniactwo”.

W ubiegłym tygodniu bydgoski ratusz zaprosił żurnalistów na konferencję prasową do zajezdni tramwajowej przy ulicy Toruńskiej. Ponad 30 lat jestem dziennikarzem, ale przyznam się bez bicia, że w środku tej zajezdni nigdy nie byłem. Gdy po konferencji obejrzałem filmik nakręcony przez moich kolegów, szczęka mi opadła. Aż trudno było uwierzyć, że wciąż pracuje się tam w takich warunkach, jak w głębokim PRL-u. I trudno w związku z tym zaprzeczyć, że porządna zajezdnia tramwajowa jest jednym pilniejszych zadań dla motorniczych miasta.

Rozumiem i popieram zatem deklarację Mirosława Kozłowicza, lewicowego zastępcy prezydenta Bydgoszczy, który prowadził konferencję w zajezdni, jako że m.in. odpowiada za komunikację publiczną. Kozłowicz powiedział, że miasto gruntownie zmodernizuje zajezdnię i bardzo liczy na to, że stanie się to dzięki 65 milionom złotych, które ratusz chce otrzymać w ramach drugiej edycji rządowego programu wsparcia pod nazwą Polski Ład. Dodał, że zajezdnia zostanie odnowiona bez względu na to, czy Warszawa przyzna te pieniądze Bydgoszczy.

Owszem, dostrzegam tu pewną polityczną sztuczkę, polegającą na postawieniu konkurencyjnej władzy pod ścianą. Jak Warszawa da, to skwituje się to słowami: jakby zawsze nas tak słuchali, to Polska nie byłaby dziś w ruinie. Jak zaś nie da, to rozedrze się szaty: widzieliście, jak w zajezdni jest?! A Warszawa ma to gdzieś. Sami więc odejmiemy sobie od ust, ale zajezdnię wyremontujemy.

Takie sztuczki to jednak w polityce codzienność. Bardziej zirytowało mnie to, że Kozłowicz na tym nie poprzestał, tylko próbował dowodzić, że on i jego koledzy z ratuszowego świecznika chcą modernizować zajezdnię wbrew woli PiS-owskiej opozycji w radzie miasta.

Też się znalazł ostatni sprawiedliwy w Sodomie! Kiedy w styczniu 1990 roku PZPR ostatni raz wyprowadzała swój sztandar, zajezdnia tramwajowa przy Toruńskiej miała cztery krzyżyki na karku i już wtedy pewnie należał się jej porządny lifting. Nie zrobiono tego wtedy, nie zrobiono w latach 1998-2002, gdy najważniejszy gabinet w bydgoskim ratuszu zajmował ostatni lewicowy prezydent - Roman Jasiakiewicz. I nie zrobili też tego jego następcy: kierujący miastem przez osiem lat Konstanty Dombrowicz, ani Rafał Bruski - prezydent od lat 12.

Mirosławowi Kozłowiczowi życzę zatem, by wysiadł z czerwonego tramwaju na przystanku Bydgoszcz. Może okaże się, że i on nosi w tornistrze buławę marszałkowską?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera