Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O Kalim, który musi łykać żabę, czyli o proplatformerskiej bydgoskiej „Wyborczej" [felieton]

Marcin Habel
Facebook @twojglosmaprzyszlosc
„Jeśli ktoś Kalemu zabrać krowy, to jest zły uczynek. Dobry, to jak Kali zabrać komuś krowy". To cytat z powieści Henryka Sienkiewicza, który wrył się w pamięć każdemu uczniowi podstawówki.

Bydgoszczanie dowiedzieli się we wtorek, że jedna z autorek piszących w bydgoskiej „Gazecie Wyborczej”, to była kandydatka w ostatnich wyborach do Rady Miasta Bydgoszczy, kandydująca z 5. miejsca z listy nr 4 o nazwie Koalicyjny Komitet Wyborczy Platforma .Nowoczesna Koalicja Obywatelska z okręgu nr 4 (Błonie, Górzyskowo, Szwederowo). Sądząc po tym, co zamieszcza w swoich mediach społecznościowych, lubiąca sobie robić zdjęcia z prezydentem Bruskim, politykami KO i działaczami KOD-u.

Gdyby ta pani pisała o niekoszonych trawnikach i dziurach w ulicach, pewnie jej działalność nie zostałaby zauważona. Jednak postawiono ją na odcinku dziennikarstwa politycznego. Jak zapewnia jej redaktor naczelny i służby prasowe wydawcy, działalność polityczną zawiesiła. To dlaczego ta pani swoje stronnicze teksty prawie wyłącznie poświęca swoim „dawnym” oponentom politycznym?

Z pewnością jej twórczość również nie zostałaby zauważona, gdyby bydgoska „Wyborcza” od lat nie kreowała się na arbitra rzetelności dziennikarskiej, recenzując bydgoskie redakcje. Rozstrzyga, które media w Bydgoszczy są wolne i demokratyczne, a które nie są, które są partyjne, a które nie są, co jest obywatelskie, a co „reżimowe”. Arbitra wolności mediów zrecenzowano i nastało wielkie oburzenie.

Pod maską tych legendarnych „wolnych mediów” kryje się taka nasza lokalna ciekawostka - transfery z redakcji „Wyborczej” do ratusza, gdzie rządzi Platforma Obywatelska.

Ostatni transfer jednego z wyjątkowo „niezależnych” dziennikarzy, arbitra wolności słowa, bojownika praworządności odbył się w kwietniu. Żeby nie było - wygrał konkurs na stanowisko urzędnicze w ratuszowym wydziale propagandy. Pewnie ma biurko obok swojego dawnego kolegi, który trzy lata temu, prosto z jedynej niezależnej redakcji w Bydgoszczy, trafił do Brukseli. Wziął półroczny urlop i został „stypendystą” europosła z Bydgoszczy, prominentnego działacza PO. Po urlopie do redakcji nie wrócił, wygrał ratuszowy konkurs na urzędnika.

Są jeszcze byli dziennikarze „Wyborczej”, którzy są obecnie radnymi w klubie KO w radzie miasta. Sporo tych zbiegów okoliczności. A może to przypadek lub specyfika „wolnych mediów” – kuźni kadr PO?

Teraz o legendarnej rzetelności i regułach etyki dziennikarskiej bydgoskich „wolnych mediów”. Rok temu zostałem „czarnym charakterem” narracji o reżimowych mediach, która jest stosowana przez „Wyborczą” oraz PO. Mojej skromnej osobie poświęcono kilka publikacji. Miały jeden wspólny element. Nigdy nie dano mi lub mojemu pracodawcy możliwości odniesienia się do oskarżeń, które padały w tych paszkwilach, bo tej twórczości „dziennikarskiej” inaczej nazwać nie można. Tekstów w podobnym stylu na stronach „Wyborczej” znajdziemy więcej.

Współczuję tym prawdziwym i uczciwym dziennikarzom, są jeszcze tacy w „Wyborczej, którzy potrafią pisać odważnie, punktując potknięcia urzędników i ratuszowych decydentów z lokalnej PO. Oni wiedzą, że za swoją rzetelność i dociekliwość ciepłej posadki w ratuszu nie dostaną. A mają świadomość, że do emerytury w „Wyborczej” to prawie nikt nie doczekuje. Jak długo będą jeszcze łykać tę, żabę pływając w tym szambie obłudy?

Pan redaktor naczelny "wolnej redakcji" postanowił się „zatroszczyć” o dziennikarzy „Expressu Bydgoskiego” i „Gazety Pomorskiej”. To są wspaniali doświadczeni i rzetelni dziennikarze, często z mediami związali się na całe zawodowe życie. Pracują z poświęceniem i kochają to miasto. Pewnie niektórzy żałują, że mają takich „kolegów” dziennikarzy z „wolnych redakcji”, którzy razem z politykami PO stawiają ich pod pręgierzem. Próbują manipulować, wmawiając, że to, co kiedyś było uznawane za normalne dziennikarstwo miejskie, czyli recenzowanie i patrzenie samorządowcom na ręce, nagle teraz stało się atakiem na praworządność, bo w ratuszu rządzi PO.

Kali jest nagi!!!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: O Kalim, który musi łykać żabę, czyli o proplatformerskiej bydgoskiej „Wyborczej" [felieton] - Gazeta Pomorska