Dla wielu bydgoszczan to frajda. W świąteczne przedpołudnie przy kotwicowisku barek w Brdyujściu kręciło się sporo osób. Niektóre przyszły popatrzeć sobie na rzadki widok wyschniętego koryta, utrwalając go na fotografiach, inni zjawili się, by powędkować na wiślanej łasze, kolejni - aby poszukać skarbów, które wyschnięte koryto mogłoby odsłonić.
Takie zjawisko, coraz częściej się ostatnio powtarzające, podobnie jak i wysokie stany Wisły, grożące powodzią, muszą skłaniać do zadawania pytania, czy to dobrze, czy też źle, że Wisła pozostaje dziką rzeką.
PRZECZYTAJ:Najstarsi tego nie pamiętają. Na Wiśle odnotowano najniższy poziom wody od lat
Z jednej strony atutem są niepowtarzalne krajobrazy i okazje do takich spacerów po dnie, jak ostatnio, a także widoczne wszędzie bogactwo przyrodnicze. Z drugiej jednak - pusta rzeka, bez barek i łodzi wygląda jakoś smętnie. A świadomość, że budowę serii zapór zapowiadano już od lat 80. ub. wieku, też może mocno frustrować...