Gwałtowny spadek poziomu wody w Wiśle spowodował, że na łachach od Włocławka do Grudziądza zalegają olbrzymie ilości gnijących małży i ryb.
<!** Image 3 align=right alt="Image 52334" sub="Pracownicy firmy wydobywającej żwir z rzeki pomagają małżom wrócić do wody. Stan Wisły jest bardzo niski">O kataklizmie powiadomili nas mieszkańcy bydgoskiego Fordonu, którzy zauważyli na odsłoniętych, wiślanych piaskach tysiące dosłownie ginących w oczach, dorodnych małży.
- Od urodzenia mieszkam nad Wisłą, ale czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Gdy rzeka opadała,**małże zawsze zdążyły spłynąć z brzegu i łach. Tym razem spadek musiał być bardzo gwałtowny, bo tysiące mięczaków zostało na brzegach i łachach. Na piasku widać ślady, jak próbowały przemieszczać się w kierunku wody, ale udawało im się przesunąć zaledwie po kilkadziesiąt centymetrów i ginęły. Żal na to patrzeć. Wisła zrobiła się już w miarę czysta, między innymi dzięki tym mięczakom, które żywiąc się, filtrują po kilka litrów wody dziennie. W ten sposób oczyszczają koryta rzek i zbiorniki wodne z nadmiaru substancji organicznych. Poza tym, same są też znakomitym pokarmem dla wielu ryb i zwierząt – mówi jeden z mieszkańców starego Fordonu.
Małże i leszcze
Jego słowa potwierdzają pracownicy firmy wydobywającej z dna Wisły żwir, którzy za pomocą łopat pomagają małżom wrócić do wody. Niestety, mogą to zrobić tylko na krótkim odcinku, a ginące małże leżą na obu brzegach Wisły od Włocławka do ujścia rzeki. Zresztą nie tylko mięczaki. Od wody w nagły sposób odciętych zostało wiele tysięcy ryb.
<!** reklama left>Jak nas poinformował mieszkaniec jednej z podwłocławskich wsi, w przybrzeżnych zagłębieniach i na łachach leżą olbrzymie ilości leszczy, które przybyły tu akurat na tarło. Bezbronne ryby ładowane są przez ludzi łopatami do worków, a te które pozostają, stają się ofiarami ptaków. Podobna sytuacja wystąpiła na całym odcinku dolnej Wisły. Przez gwałtowne zmiany poziomu rzeki giną też jaja składane przez ptaki.
Przedstawiciele włocławskiego Inspektoratu Rejonowego Zarządu Gospodarki Wodnej w Warszawie są zdumieni szkodami, jakie spowodował gwałtowny spadek wody w Wiśle poniżej włocławskiej tamy.
- Od wtorku trwa remont progu stabilizacyjnego, znajdującego się pod zaporą. W związku z tym wojewoda kujawsko-pomorski wydał zgodę na codzienne zamykanie przepływu wody przez zaporę. Do 15 maja woda ma być zatrzymywana przez trzy godziny dziennie, a potem o godzinę dłużej. Remont progu potrwa do września i ma być prowadzony tylko przy niskich stanach Wisły, aby nie dochodziło do zbyt gwałtownych zrzutów wody. Na ostatnie zdarzenia mógł wpłynąć niedawny przepływ barki z Zalewu Włocławskiego do Gdańska, dla której podniesiono poziom Wisły, a potem może zbyt gwałtownie zamknięto przepływ wody – uważa Janusz Flaszyński, kierownik włocławskiego Inspektoratu RZGW w Warszawie.
Dolnym odcinkiem Wisły administruje RZGW w Gdańsku. Jego dyrekcja, o kataklizmie na brzegach i rzecznych łachach dowiedziała się od nas.
Duże wahania wody
- Będziemy dokładnie sprawdzać, jak do tego doszło i napiszemy wnioski o wyciągnięcie konsekwencji wobec winnych tej sytuacji - twierdzi Krzysztof Roman, dyrektor gdańskiego RZGW. Jednak wodniacy podchodzą do jego słów sceptycznie. – Od wielu lat mamy pretensje, że włocławska elektrownia wodna pracuje szczytowo, zamiast przepływowo. Powoduje to gwałtowne zrzuty i duże wahania poziomu wody, która powoduje erozję wiślanych urządzeń hydrotechnicznych. Większość z nich przetrwała w dobrym stanie ponad sto lat, a teraz jest tak bezmyślnie niszczona. Poruszaliśmy ten temat na wszystkich możliwych gremiach. Ostatnio, niecałe dwa miesiące temu rozmawialiśmy o tym na spotkaniu z Krajową Radą Gospodarki Wodnej przy ministrze ochrony środowiska. Obiecano nam pomóc i mamy ...to, co mamy.
Elektrownia we Włocławku tłumaczy się, że pracuje przepływowo, a większych zrzutów wód dokonuje tylko w celach oczyszczenia koryta rzeki.
- Jestem członkiem Związku Prywatnych Armatorów Śródlądowych w Szczecinie, który wystąpił ostatnio z wnioskiem w sprawie wszczęcia postępowania o zmianę warunków pracy włocławskiego zbiornika, uwzględniających interesy transportu wodnego, które są zbieżne z racjami ekologicznymi. Mam nadzieję, że po tym, co się stało z Wisłą w ostatnich dniach, ktoś wreszcie przejrzy na oczy i coś w tej sprawie zrobi. Ostatnio zwrócono się do nas o uruchomienie rejsów wycieczkowych pomiędzy Bydgoszczą a Toruniem, z przystankiem w Solcu Kujawskim, gdzie powstaje Park Jurajski. Niestety musieliśmy odmówić, a przecież tama miała służyć głównie regulacji Wisły, a produkcja prądu być jedynie dodatkiem. Od lat jest jednak odwrotnie i Wisłą zarządza gdańska energetyka – żali się Wiesław Łożyński z Bydgoszczy, jeden z największych polskich armatorów śródlądowych.
Gwałtowne spadki, związane z remontem włocławskiego progu, zagrażają też terminowemu zakończeniu remontu mostu w Chełmnie, tak uciążliwego dla kierowców poruszających się krajową „jedynką”, ponieważ uniemożliwiają dopłynięcie ze sprzętem pod modernizowane filary. W niebezpieczeństwie znaleźli się też spacerowicze wypoczywający nad brzegami Wisły, którzy wchodzą na łachy, a te bardzo często są podmyte wodami rzeki i może to doprowadzić do tragedii. Miejmy nadzieję, że urzędy odpowiedzialne za ten stan szybko podejmą odpowiednie decyzje i zagrożenia związane z remontem we Włocławku szybko zostaną zminimalizowane.