Mieszkańcy Fordonu tak niskiego stanu wody w Wiśle nie pamiętają, a bydgoscy historycy wspominają legendę, wedle której na Brdyujściu zatonąć miała szwedzka barka.
<!** Image 3 align=none alt="Image 196285" >
Już dawno w najdłuższej z polskich rzek nie było tak mało wody. Wysychająca Wisła już w kilku miejscowościach odsłoniła artefakty, pochodzące z czasów szwedzkiego potopu, przyciągając tym samym nad brzegi Wisły wielu poszukiwaczy skarbów. Także w okolicach Bydgoszczy spotkać można osoby krążące wzdłuż brzegów z wykrywaczami metalu.
<!** reklama>
Metoda na magnes
- Popularną metodą są poszukiwania na magnes neodymowy. To bardzo silny magnes, który potrafi przyciągnąć przedmioty ważące nawet 80 kilo. Spuszcza się go na lince z pontonu do wody - tłumaczy jeden z bydgoskich poszukiwaczy skarbów, który woli się nie ujawniać.
Poziom wody w Wiśle opadł jednak już tak nisko, że niektórzy decydują się nie tylko na brodzenie przy brzegu, ale i na spacer samym korytem rzeki. Hydrolodzy przestrzegają jednak takich odkrywców, że wchodzenie do wody, nawet przy jej obniżonym stanie, może się dla nich źle skończyć.
- Wisła jest niebezpieczna, zwłaszcza przy brzegach. Teraz są, co prawda, mniejsze przepływy, ale jeśli ktoś próbując dostać się na łachę wpadnie między ostrogi, może się to dla niego skończyć tragicznie - ostrzega dr Michał Habel z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego.
Przypomina sobie dwa duże znaleziska, jakich dokonano w Wiśle na terenie naszego województwa. Pierwszym był statek, wyłowiony z rzeki między Włocławkiem a Nieszawą. Z kolei na odcinku pomiędzy Chełmnem a Świeciem udało się znaleźć... czołg!
Poszukiwania z butlą
Takich odkryć częściej dokonują jednak płetwonurkowie niż domorośli poszukiwacze. Michał Górny z klubu „Aquarius” wierzy, że dno rzeki kryje jeszcze niejedną tajemnicę.
- Myślę, że dałoby się w niej znaleźć przedmioty z czasów drugiej wojny światowej, a także spławiane dawniej barkami w dół Wisły. Bydgoszcz była kiedyś ważnym portem rzecznym i niewykluczone, że coś jeszcze pozostało z tamtego okresu.
Jarosław Domiński, prezes klubu płetwonurków „Perkoz”, najciekawszych odkryć dokonał jednak nie w Wiśle, a na dnie Brdy.
- Znajdowaliśmy różne rzeczy. W 2007 roku na spływie organizowanym przez straż pożarną wyłowiliśmy beczkę z napisem „Wehrmacht 1942”. Przekazaliśmy ją później do muzeum. Kiedyś trafiłem na szablę ułańską i inne drobiazgi, ale wyławialiśmy też dużo śmieci. Raz trafiliśmy na olbrzymi kontener, kiedy indziej na drzwi od lodówki. Dawniej w wodzie można było znaleźć wiele drobiazgów, ale niedawno Brda bryła bagrowana i dno zostało z nich oczyszczone.
Łatwiej niż w rzekach znaleźć można coś w jeziorze.
Pamiątki po rybakach
- Jeśli dawniej nad jeziorem znajdowała się osada rybacka, jest duża szansa, że na dnie wciąż znajdziemy sprzęt do łowienia ryb. Natomiast w rzekach jest to trudne, bo wszystko niesione jest z nurtem. Tylko cięższe przedmioty osiadają na dnie - mówi Michał Górny.
Szansę mają się ostać fragmenty łodzi. W okolicach Solca Kujawskiego z Wisły wydobyto szczątki średniowiecznego stateczku, które trafiły do Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy. Ten sam los spotkał też doskonale zachowaną łódź rybacką, którą podziwiać dziś można w spichrzu przy ul. Mennica 2.
- Tę trzynastowieczną łódź wyłowiono z Noteci zaraz po wojnie. Mieściły się w niej dwie osoby, jedna sterowała, druga trzymała sieć - mówi Józef Łoś, kierownik Działu Archeologii Muzeum Okręgowego.