Jest takie powiedzenie w języku polskim, kiedyś bardzo praktyczne, przydatne dla szukających drogi, kierunku, które zaczyna odchodzić do lamusa: „koniec języka za przewodnika”. Chodziło w nim, mniej więcej, o to, że jeśli chcesz coś znaleźć, najlepiej zapytaj o radę zorientowanego miejscowego. W dzisiejszej rzeczywistości trzeba by je już raczej uwspółcześnić na coś w stylu: „nie wiesz, gdzie jest cel, odpowiedź zna youtuber”.
Mamy bowiem do czynienia z prawdziwą eksplozją internetowej popularności Bydgoszczy i okolic jako niedocenianego celu wycieczek i pobytów. Trzeba już jednak oddać sprawiedliwość - te podbijane przez sieć „achy” i „ochy” zawdzięczamy właśnie głównie przyjezdnym, którzy puszczają w świat swoje entuzjastyczne refleksje po zobaczeniu miejsc i rzeczy, które dla nas, miejscowych, są tak oczywiste, że często nie rozumiemy, co może budzić takie emocje. A naprawdę warto spojrzeć na nie „świeżym” okiem i być zadowolonym za promocyjny efekt śnieżnej kuli, który daje przełożenie na konkretny zysk, o czym za chwilę. Przykład z brzegu, jeden z wielu, które ostatnio wpadły mi - i nie tylko mi - w oko. Profil „Amazing Poland Trip”, vlog z 80 tysiącami obserwujących (szału może nie ma, ale coś jest). „Miasto, które nas zaskoczyło i zachwyciło” - czytamy w opisie fejsbukowej rolki z cyklu „Super pomysł na weekend w polskim mieście”. W krótkim filmie zobaczymy, między innymi, oczywiście Wyspę Młyńską, Przechodzącego przez Rzekę i Exploseum, ale i przypomnienie, że bazylika pw. Wincentego a Paulo powstała na wzór rzymskiego Panteonu, a w Ostromecku czeka na zwiedzających niezwykła kolekcja figurek sów. Vloger Maciej Koszeliński przyznaje w opisie, że film powstał na zamówienie i jest efektem płatnej współpracy z miastem Bydgoszcz, ale ok. Mamy też możliwość zobaczenia na YouTube pełnej wersji relacji z jego wycieczki, a tam - jak się wydaje
- autentyczne zaskoczenia atrakcjami typu kulinarno
- krajoznawczy rejs po Wiśle pod banderą „Niech Cię zakole” czy Szlakiem Wody Przemysłu i Rzemiosła TeH2O. Autorowi tak się spodobało, że zapowiada oddzielne filmy poświęcone tylko tym miejscom.
„Amazing trip” to podróże, zgodnie z tłumaczeniem, niezwykłe, zdumiewające, wyjątkowe, a odbiorcy tego profilu tylko na Fb „zagłosowali” tysiącem udostępnień, ponad sześcioma tysiącami polubień i ponad setką komentarzy. Dzieje się zatem. Można mieć nadzieję, że przełoży się to na zainteresowanie przyjeżdżających i zostawienie przez nich trochę grosza w bydgoskiej bazie turystyczno
-hotelowo-gastronomicznej. Film Macieja Koszelińskiego powstał w pełnym słońcu. Letnia Bydgoszcz wygląda tam naprawdę olśniewająco, ale przecież i po sezonie czeka na gości. Sama mam namacalny przykład tych internetowych polecajek i ich skutków. Dorosła córka znajomych ze stolicy, zupełnie niezależnie od naszej relacji i ewentualnych moich podpowiedzi, postanowiła niedawno, że wykorzysta podarowany voucher hotelowy na jesienny pobyt w Bydgoszczy. Nasze miasto obrała sobie za cel właśnie na podstawie tego, co rekomendował internet. Nie muszę dodawać, że wróciła bardzo zadowolona - dodam tylko, że numerem jeden na jej i narzeczonego liście wrażeń zostało Exploseum.
A zatem, nie koniec języka i nie papierowe bedekery dziś robią ruch wokół turystyki. Jeden internetowy strzał przynosi dziś więcej wymiernych korzyści niż mozolne starania dawnych przewodników. Jedna wizyta kulinarnego youtubera daje dziś robotę po pachy i restauracjom, i budkom z kebabami, czego doświadczyli w ostatnich miesiącach właściciele biznesów i w Bydgoszczy, i w Osielsku. Bywa, że to chwilowy pik popularności, a o podtrzymanie zainteresowania trzeba już potem baaardzo dbać. Nie inaczej jest z dużym miastem. Dbajmy więc o to, by Bydgoszcz nie schodziła z ust gości.
