Uważam, że wrzucenie złotówki w cudzą dłoń - nawet brudną i trzęsącą się - nie jest czymś złym. Ba, często daje więcej satysfakcji darczyńcy niż obdarowanemu! Nigdy też nie domagałem się od proszących o jałmużnę deklaracji, że datku nie zamieni na butelkę taniego alkoholu. Uważam, że takie wymaganie byłoby zmuszaniem żebrzącego do kłamstwa. Ich widok nie pozostawia bowiem złudzeń, co stało się przyczyna biedy i upadku.
Ostatnio jednak zauważyłem, że niektórzy żebracy przestali kokietować przechodniów swą bezradnością. Przeciwnie, starają się ich zastraszyć. Jeden taki dopadł mnie w sobotni wieczór. Wydawał nieartykułowane, głośne pomruki i niemal pod twarz podtykał mi pusty, plastikowy kubek. Nikt mi nie powie, że coś takiego mieści się w ramach zachowań dozwolonych przez prawo.
No i te biedne dzieci na ulicach! Nieprawda, że zniknęły. Parę dni temu takiego brzdąca z małą harmoszką widziałem na ulicy Gdańskiej. I co z tego, że to nie był Polak? Dziecko to dziecko. Ktoś powinien się nim zainteresować, ustalić, kim są i gdzie mieszkają jego rodzice.