Odnoszę jednak wrażenie, że wiórów leciałoby mniej, gdyby robotom ziemnym nie towarzyszył tak ogromny pośpiech. Wiadomo, że MWiK i jego właściciel, władze miasta, toczą walkę o uratowanie wielomilionowego unijnego wsparcia dla tej inwestycji. Ważne jest jednak też - a może przede wszystkim - to, by ta retencja rzeczywiście się bydgoszczanom przysłużyła, a nie stała się w przyszłości źródłem nieustannych kłopotów, wynikających z konieczności naprawy budowlanej partaniny.
Partanina zaś wydaje mi się w tej sytuacji nie do uniknięcia. Prace nad retencją w sumie toczyły się i toczą w ponad setce miejsc. Wiadomo, że do tylu zadań trudno w niemal jednym czasie pozyskać same firmy kompetentne i rzetelne. Bierze się takie, jakie są i akurat mają moce przerobowe. Niekoniecznie sprawdzone. I tu jest pies - niczym zbiornik - pogrzebany.
