Porowata i spękana gąbka przykrywa miasto - Kronika bydgoska

Jak pokazuje historia, nauczycielka życia, do wszystkiego można się przyzwyczaić - nawet do okupacji. Podejrzewam więc, że większość kierowców jeżdżących po Bydgoszczy zdążyła jeśli nie przyzwyczaić się, to przynajmniej pogodzić z trwającymi w mieście, wciąż w około 60 punktach, wykopkami, dzięki którym Bydgoszcz ma stać się gąbką chłonącą wodę w słotę i oddającą ją w upały. Pogodzić się z okupacją ulic przez ludzi w żarówiastych kamizelkach tym łatwiej, że w przeciwieństwie do wielu wcześniejszych okupacji, w tym wypadku przynajmniej wiadomo, że minie z końcem roku. Taki bowiem miasto ma termin na zakończenie większości prac, jeśli chce uratować potężne unijne dofinansowanie do gąbki.

Osobna sprawa to sprzątanie po drogowym dopuście bożym. Przed tygodniem jeden z zastępców prezydenta Bydgoszczy, odpowiadając na pytanie dotyczące prac kanalizacyjnych na końcu ulicy Staszica, powiedział, że inwestor, czyli Miejskie Wodociągi i Kanalizacja, ma obowiązek przywrócić teren ulicznych wykopków do pierwotnego stanu. Istotne to zastrzeżenie, na pewno do wyegzekwowania. Pytanie tylko, ile potrwa dochodzenie do pierwotnego stanu i jak wiele jeszcze korków spowoduje.

Oczywiście najrozsądniej byłoby od razu doprowadzać zniszczone ulice do poprzedniego stanu. Na to jednak najwyraźniej brakuje sił. Jeden z bydgoszczan przesłał mi ostatnio zestaw zdjęć. Na pierwszy rzut oka (patrz: obok) kojarzą się one z pracą sondy kosmicznej nad powierzchnią jedynego satelity Ziemi. Nadawca tłumaczy jednak, że zdjęcia wykonał własnoręcznie i pokazują nawierzchnię ulicy Wały Jagiellońskie w Bydgoszczy.

„Przesyłam zdjęcia z odtworzeń na Wałach Jagiellońskich na wysokości sądu na jezdni północnej w kierunku do ulicy Szubińskiej” - komentuje autor zdjęć. - „Miejsce jest istotne, ponieważ prace już dawno zostały zakończone, a pozostałości widać do dzisiaj. Strach pomyśleć, co będzie z pozostałymi lokalizacjami i ile będą kosztowały naprawy po naprawach”.

Nadawca dodaje, że w miejscach, w których wciąż toczą się prace, obserwuje osobowo nader skromne ekipy, co grozi syndromem za krótkiej kołdry: drogowcy przerzucani z jednego miejsca w drugie, by w terminie wykonać robotę, pozostawiają to pierwsze miejsce leżące odłogiem.

Być może niektóre obawy autora zdjęć księżycowej nawierzchni Wałów Jagiellońskich są płonne. Wszak MWiK do prac kanalizacyjnych na rzecz miasta gąbki wynajmuje firmy zewnętrzne i to one w pierwszej kolejności tłumaczyć się będą i poprawiać ewentualną partaninę przy usuwaniu szkód - na własny koszt. Miejska spółka, jaką są bydgoskie wodociągi, nie powinna zatem sama ponosić kosztów napraw po naprawach. Tym samym nie grozi bydgoszczanom perspektywa rekompensaty strat wyższymi kosztami za wodę i odbiór ścieków. Ale rzeczywiście można mieć obawy, że egzekucja poprawek od firm wykonujących roboty na zlecenie wodociągów może ciągnąć się miesiącami.

PS Cytowany wyżej Czytelnik zwrócił mi też uwagę na pogarszającą się sytuację kierowców na skrzyżowaniach ulic Sobieskiego z Dworcową i Warmińskiego z Focha. Pisałem o tych ulicach trzy tygodnie temu, po sprawdzeniu czasu przejazdu przez skrzyżowania przed popołudniowym szczytem i w trakcie szczytu. Doszedłem wtedy do wniosku, że choć przejazd w szczycie trwa znacznie dłużej, to nie jest to różnica, która dowodziłaby tezy, że po zmianie wielu ulic w Bydgoszczy na jednokierunkowe, wytyczeniu ścieżek rowerowych na jezdniach i przeniesieniu na nie z chodników miejsc parkingowych poruszanie się autem po śródmieściu stało się udręką. Czytelnik twierdzi - i pokazuje to na zdjęciach - że jest inaczej. Obiecuję, że wrócę do tego tematu.