Książka jest wynikiem sześcioletniej pracy autora w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. Jak wynika z bibliografii, spośród trzech wymienionych obozów tylko Bełżec doczekał się wcześniej osobnej książki, napisanej przez polskiego historyka. Tymczasem obozy te pochłonęły blisko2 miliony istnień, a więc są na mapie Holocaustu punktem bardziej krwawym niż Auschwitz-Birkenau.
Dlaczego zatem o Auschwitz wie cały świat i do oświęcimskiego muzeum przybywają co roku setki tysięcy turystów, podczas gdy do Bełżca, Sobiboru i Treblinki docierają tylko niewielkie grupy, głównie Żydów? Zdaniem Lahnstaedta, powodów jest kilka. Pierwszy już wskazaliśmy – to brak publikacji na ten temat, także popularnonaukowych. Ma to związek z niewielką liczbą ocalonych z piekła akcji „Reinhardt”. Auschwitz udało się przetrwać tysiącom ludzi, którzy później w wielu krajach dawali świadectwo nazistowskiej zbrodni. Z Bełżca, Sobiboru i Treblinki ocalało jedynie ok. 150 osób (z samego Bełżca ledwie kilka), więc ich głosy po wojnie były mniej donośne.
Ale są i inne powody, bardziej wstydliwe. W Auschwitz cierpieli przedstawiciele wielu narodów, w tym Polacy. Ofiarami Bełżca, Sobiboru i Treblinki byli wyłącznie Żydzi, i to głównie pochodzący z niewielkiego obszaru Generalnego Gubernatorstwa. Żydów z GG udało się wymordować prawie wszystkich. Niemal nie było więc żywych członków rodzin, którzy przypominaliby o męczeństwie swych bliskich. Polskim władzom po wojnie też wygodniej było upamiętniać ofiary Auschwitz, przede wszystkim podkreślając, że w obozie ginęli Polacy. Wygodniej też można było zapomnieć o pomocy polskich mieszkańców GG w wyłapywaniu Żydów, którzy uciekli z gett przed ich likwidacją, zbiegli z transportu do obozu zagłady lub z samego obozu. Nie trzeba było wreszcie przypominać o „hienach”, po wojnie rozgrzebujących zbiorowe mogiły w poszukiwaniu kosztowności.
Nie bez znaczenia jest też to, że akcję „Reinhardt” Niemcom nie tylko udało się zakończyć, ale i dokładnie posprzątać po niej jeszcze przed ofensywą Rosjan. Po najstarszym z trzech obozów, w Bełżcu, dosłownie nie pozostał kamień na kamieniu. W miejscu kaźni zasadzono młodnik, pośród którego stanęła „leśniczówka”. Zamieszkał w niej strażnik, mający chronić ten teren przed poszukiwaczami skarbów.
O tym i przede wszystkim o przerażającej machinie zabijania jest ta książka.
Stephan Lahnstaedt, Czas zabijania, Wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.
FLESZ: Autostrady, bramki, systemy płatności - jak ominąć korki?