... dwa razy daje - uczy przysłowie. „Poszkodowani mogą przystępować do naprawy szkód, nie czekając na oględziny rzeczoznawcy” - podpowiada pracowniczka PZU. Ba, ale naprawiać trzeba mieć za co! Zerwane dachy, zwalone kominy to nie są drobne prace, kosztować będą dziesiątki tysięcy złotych.
źródło: TVN Meteo Active/x-news
Nie każdy ma je koncie. W lokalnym radiu wysłuchałem przedwczoraj skarg mieszkanki pewnej wsi pomiędzy Koronowem i Lubiewem, która 11 sierpnia straciła dach nad głową. Reporterka uparcie dociekała, czy wójt odwiedził ją po kataklizmie. Wiadomo, oko pańskie konia tuczy, ale dla nieszczęśniczki bardziej istotne było to, że nie dotarło do niej nawet głupie 600 zł, które rząd obiecał natychmiast przekazywać poszkodowanym.
Owszem, wójt utworzył listę poszkodowanych, ale w 10 dni po nawałnicy jedyne, co kobieta od niego uzyskała, to wyjaśnienie: „Musicie jeszcze poczekać”. Tymczasem politycy toczą zacięty spór, kto zaspał po piątkowej tragedii: władza centralna czy samorządowa? Tu i ówdzie pewnie obie.