Zastanawiam się nad niechęcią młodych reżyserów teatralnych do snucia historii na scenie. Być może bierze się to stąd, że jest to pokolenie Internetu, YouTube’a, przekazu obrazkowego - krótkiego, skondensowanego, a przez to naskórkowego.
Powstają spektakle „postdramatyczne”, to jest takie, które obywają się bez klasycznie pojmowanego dramatu, z postaciami, ich współzależnościami, rozwojem akcji prowadzącym od zawiązania do kulminacji. Strzelba zawieszona w pierwszym akcie nie musi już wypalić w akcie ostatnim, bo i aktów brak.
Zalążki ciekawej historii
W „Romville”, do którego scenariusz przygotowała Justyna Pobiedzińska, a wyreżyserowała Elżbieta Depta, mamy zaledwie zalążki dramatu. To historia Papu, cygańskiego dziadka (w tej roli Jerzy Pożarowski) i jego wnuków. Jeden z nich, Teofil (grany przez Jakuba Ulewicza), żeni się z Polką (Martyna Peszko), co prowadzi do różnych, bardziej lub mniej zabawnych perturbacji. Gdybyśmy mieli szansę prześledzić tę historię, być może dowiedzielibyśmy się czegoś, czego o relacjach Polaków i Cyganów nie wiemy.
Wątek Teofila to jednak tylko „szkatułka” w tym przedstawieniu. Co z tego, że najlepsza, skoro główny nacisk reżyserka z dramaturżką (tak chyba nakazuje pisać obecna nomenklatura) położyły na paradokumentalny wykład „na temat”.
Walcząca z szalikami
Punktem wyjścia jest szalik. Szalik z napisem „Łowcy Cyganów”. Ten szalik, powielony w ponad tysiącu egzemplarzy, pojawił się niecały rok temu na meczu piłkarskim Miedzi Legnica z Zagłębiem Lubin. Szaliki leżały w pudle przed wejściem na stadion, brał każdy, kto chciał. Następnego dnia niektórzy gimnazjaliści mieli te szaliki w szkole. Policji nie udało się dojść, skąd się wzięły. Klub z Legnicy odciął się od tego, choć PZPN karę nań nałożył.
Na chwilę przenosimy się na stadion piłkarski, wśród kibiców, czy jak chcą niektórzy - kiboli (ach, ten wszechobecny język wykluczenia…), po czym oglądamy filmik, w którym aktorzy - w trybie jeden do jednego - opowiadają o swoich doświadczeniach kibicowskich. Potem poznajemy Teresę (graną przez Beatę Bandurską), która postanowiła wziąć się za bary z „szalikową” nietolerancją. Jest jednak osamotniona w swoich działaniach.
W trakcie niewiele ponadgodzinnego spektaklu dowiadujemy się, że Polak to przeważnie pijak, który bije żonę, a Cygan to macho, który nie pozwala żonie wejść z rozpuszczonymi włosami do kuchni. Podobnych stereotypów jest więcej. Jakby tego było mało, o własnym stereotypowym widzeniu Cyganów mówią sami aktorzy.
Niewykorzystana szansa
Na scenie jest obecna młoda Romka z Bydgoszczy, Maja Brzezińska. Bije z niej naturalna radość. Świetna szansa, żeby coś opowiedzieć. Poza krótkim filmikiem, w którym wraz z mężem opowiada o swoim życiu w naszym mieście, nie zagłębiamy się jednak w jej historię. A szkoda, bo zamiast legnickiej afery szalikowej chętniej zobaczyłbym, jak sobie radzą bydgoscy Romowie, których widujemy choćby na Okolu.
Zaproszenie Romów do udziału w spektaklu było dobrym posunięciem. Bydgoski, roztańczony i rozśpiewany zespół Jamaro Sveto daje koncert na początku i na końcu. To najjaśniejszy element tego przedsięwzięcia. Na szczęście są jeszcze prawdziwi Cyganie…
„Romville” zobaczymy w najbliższym czasie we wtorek 9 czerwca o godz. 20.30 oraz w czwartek, 11 czerwca, o godz. 19.30.