Magia pociągów nie do końca przeniosła się na tramwaje. Zapytałam kiedyś jednego z pasażerów, pod czyim patronatem jest tramwaj, w którym jedziemy. Nie wiedział ani on, ani sąsiadka z siedzenia obok. Pasażerowie nie zwrócili uwagi ani na niewielki napis na boku pojazdu, nie patrzyli też w ekran, na którym co jakiś czas pojawiają się bardzo pożyteczne informacje. A to był tramwaj Wyczółkowskiego. Sam napis to za mało, szczególnie napis bez wyjaśnienia, kim ten sławny pan był - miejsce na dwa, trzy słowa na pewno się na tramwaju znajdzie. Warto temat nadawania imion tramwajom przemyśleć, połączyć go z jakąś kampanią wizualną w mieście, np. na przystankach, albo zaakcentować w jakiś symboliczny, naprawdę drobny, może humorystyczny, naukowy albo sportowy sposób „obecność” tego konkretnego patrona w bydgoskim tramwaju.
Kreatywne podejście do patrona
Katarzyna Bogucka

Z patronami mam kłopot. Ostatnio nadaje się ich imiona tramwajom, oczywiście dla upamiętnienia zasług zacnych bydgoszczan bądź ludzi z miastem w jakiś sposób związanych, zasłużonych. I co wynika z tego patronowania? Moim zdaniem, poza początkowym entuzjazmem, niewiele.
Podaj powód zgłoszenia
w
przejechać się na starym ze WSI pułkowniku milewskim uformowanym na Kremlu przez Frunzego.