Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każda z nas jest czarownicą? Faceci tak myślą... [Nie pozwolisz żyć czarownicy - recenzja]

Ewa Czarnowska-Woźniak
Ewa Czarnowska-Woźniak
To się zdarzyło naprawdę. Czternaście mieszkanek Doruchowa spłonęło na stosie po sąsiedzkim samosądzie.
To się zdarzyło naprawdę. Czternaście mieszkanek Doruchowa spłonęło na stosie po sąsiedzkim samosądzie. fot. Archiwum Expressu Bydgoskiego/Wyd. MG
Tomasza Kowalskiego, miłośnika rzeczy… brzydkich, już na tych łamach prezentowałam. Prawnik z wykształcenia, autor między innymi „Rozmów na trzech grabarzy i jedną śmierć”, osobliwie lubuje się w grzebaniu (dosłownie rzecz ujmując też) w mrocznych sferach życia, a nawet tego, co jest po nim. W „Rozmowach...” zainteresowania te miały charakter nieco bardziej filozoficzny, w „Nie pozwolisz żyć czarownicy” nazwać je raczej można etnograficznymi. Przynajmniej w ich wierzchniej warstwie.

Oto mamy maj roku 1835, Poznań. Jesteśmy świadkami tragicznego wypadku, kiedy to pod kołami rozpędzonego wozu ginie młoda kobieta. Na miejscu, pomiędzy obserwatorami, są dziewczyna i starszy mężczyzna, który zaczyna snuć autobiograficzną opowieść. Wspomina, jak będąc dzieckiem, podopiecznym stryja – proboszcza lokalnej parafii, wychowywał się niemal beztrosko w szczególnym miejscu. Wieś, zamieszkała przez cały przekrój ówczesnego społeczeństwa, dotknięta wcześniej plagami głodu, gradobicia, epidemią cholery, a także
zabobonami,
szlacheckimi sporami i chłopskimi zawiściami, była bowiem specjalnie podatna na wszelkie niepokoje. A różnych powodów do nich nie brakowało… Jak tłumaczył konfederat barski, dziedzic Stokowski, konfederatowi „Pancernemu”, oficjałowi wieluńskiemu Załuskowskiemu, „bydło choruje, a i w ludziach zgnilizna się odkłada”. Jeśli jeszcze do tego dodać zatruwające życie dworu kołtun i spuchnięty podagrą paluch nogi dziedziczki Stokowskiej, oraz ekstremalne poglądy księdza Załuskowskiego, łatwo sobie wyobrazić, że musiało dojść do wybuchu. Na jego ofiarę wybrano najpierw Dobrą, piękną i gospodarną kobietę z Doruchowa – jakże bowiem w tych złych czasach komuś naturalnie mogło się wieść? Za nią poszły inne. W sumie 14 kobiet zamęczonych i spalonych na oczach
ogłupiałej gawiedzi…
Krewnych, sąsiadek, znajomych. Poddanych szlachcica, któremu to szaleństwo mogło ujść bezkarnie.
Tomasz Kowalski w poszukiwaniu śladów wydarzeń z końca XVIII, oświeconego ponoć, wieku, wybrał się do Doruchowa kilkakrotnie. O ostatnim, najwstydliwszym epizodzie polskiej historii prześladowania „czarownic” wspomina zresztą oficjalnie strona internetowa gminy Doruchów, podkreślając, jaki wkład ta pięciotysięczna wielkopolska miejscowość wniosła do prac Sejmu Rzeczpospolitej - w 1776 zakazał on sądom prowadzenia
procesów o czary.
Przesłanie – nieco łopatologiczne, zbyt nachalne – wyłożone jest na końcu, w pożegnaniu narratora: polowania na czarownice się nie skończyły i nie skończą. Bo każda przemoc domowa, wywołana „maczystowskim” przekonaniem, że to kobiety są winne wszelkim niepowodzeniom mężczyzn, może być do takiego polowania przyrównana. Krzywda każdej kobiety, na którą łatwo zrzucić odpowiedzialność za to, że coś idzie nie tak, na którą przenosi się rozczarowanie, że młodość, uroda, witalność i wiara w marzenia minęły, może być jej stosem. Tu i teraz, wszędzie i zawsze.
Tomasz Kowalski, Nie pozwolisz żyć czarownicy, Wydawnictwo MG, Warszawa 2018

Przeczytaj:
Agatha i Jack szukają "agenta" w parku morderców [RECENZJA KSIĄŻKI]

Spod Ekranu - zobacz nasz program wideo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo