Koniec marca, w Polsce śnieg, a my w sandałach na nogach, bo w Jemenie gorąco - tak pani Teresa wspominała na naszych łamach przylot do Warszawy w 2015 roku. Wtedy cała rodzina zastanawiała się, jak zacząć wszystko od nowa. Po kilku miesiącach wydawało się, że życie zaczyna im się układać.
„Wszędzie są dobrzy i źli ludzie”
Pan Hamid jest lekarzem okulistą. Właśnie dobiega końca proces nostryfikacji jego dyplomu. Ma 63 lata. Jest w dobrej formie. Chciałby jeszcze wrócić do zawodu.
Zobacz także: Na tropie pierwszego krzyżackiego Chełmna
Pani Teresa, jego wielka miłość, którą poznał w 1977 r. w samolocie do Moskwy (tam studiowali), ma wykształcenie ekonomiczne. W Toruniu znalazła pracę w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie.
Małżonkowie mają czworo dzieci, z których naprawdę mogą być dumni. Starsze córki już się wykształciły i wyleciały z rodzinnego gniazda. Młodsze dzieci jeszcze się uczą. 21-letnia Diana, po nauce w Wyższej Szkole Bankowej w Toruniu, robi właśnie magisterium w Warszawie. Młodszy od niej o rok brat Kamil studiuje na kierunku technicznym w Londynie.
- Mieszkałam w Jemenie. Wiem, jakie są realia życia w Anglii. Obserwuję to, co dzieje się w Polsce. Dochodzę do jednego wniosku: wszędzie, w każdym kraju, są dobrzy i źli ludzie. Po prostu. W Toruniu dotąd nie spotykaliśmy się z jawną nietolerancją czy agresją. Przeciwnie, doświadczyliśmy jako rodzina zrozumienia i wsparcia. Tym trudniej przeżyć wydarzenia z grudnia zeszłego roku - podkreśla Diana.
Zobacz także: Zwierzyny nie widać, ptaki nie śpiewają. Jeszcze wczoraj tu był las...
Jej ojciec mógłby jednak dorzucić kilka zdań o tym, jakie zachowania przepowiadały grudniowy dramat. Rodzina zamieszkała w gminnym „M” przy ul. Olsztyńskiej. W Toruniu okolica nie cieszy się dobrą sławą za sprawą bloków socjalnych, których część lokatorów to dobrzy znajomi policji, prokuratury i kuratorów sądowych.
- Lubię biegać, lubię ćwiczyć. Już wiem, żeby tego nie robić wieczorami, ale rano czy przedpołudniem - czemu nie? Jesienią 2016 roku doszło na osiedlu do zdarzeń, które zapowiadały grudzień - wspomina pan Hamid.
Co to były za zdarzenia? Każde z nich z osobna znaczy niewiele. Gdy jednak układają się w ciąg, nabierają innego znaczenia. Weźmy taką sytuację. Jemeńczyk wraca z joggingu i słyszy ze strony grupki młodzieńców: „On jest Arabem”. Potem leci w jego kierunku skórka od banana. Uchyla się. Odwraca się do rzucającego chłopaka i znacząco stuka się palcem w czoło. Ten odpowiada mu... gestem podrzynania gardła.
Kolejny dzień i kolejna zaczepka. Pan Hamid ćwiczy, gdy podchodzi do niego Piotr K., 20-letni mieszkaniec bloku socjalnego. Wbija wzrok w Jemeńczyka i w końcu pyta: „Co tu robisz?”. Pan Hamid (po angielsku) prosi go, żeby poszedł sobie do domu. Ten, owszem, odchodzi, ale czeka na mężczyznę z grupką innych osób przed blokiem. I pan Hamid czuje się źle, wyczuwa wrogość.
Zobacz także: SOS dla zielonej energii! Elektrownie wodne stają się nierentowne
Niby drobiazgi, ale w kontekście 20 grudnia 2016 roku Jemeńczyk ma prawo odbierać je jako „zdarzenia przepowiadające”.
Najpierw ciosy, potem kamienie
Co wydarzyło się tamtego dnia na osiedlu przy ul. Olsztyńskiej? Wszyscy w jakiś sposób przygotowywali się już do Bożego Narodzenia.
- Syn Kamil przyjechał do nas, do Torunia, na święta (studiuje w Londynie). Tamtego dnia, między godziną 20.00 a 20.30 poszedł do sklepu Tesco kupić dwie pizze na kolację. Gdy wrócił do mieszkania, od razu poszedł do łazienki obmyć twarz. Byłem w szoku, gdy opowiedział, że po drodze został pobity. Ubrałem się i natychmiast wyszedłem z nim szukać sprawców. Uważałem i nadal uważam, że nie można było tego tak zostawić - relacjonuje pan Hamid.
Gdy ojciec z synem znaleźli się między blokami, nastąpił niespodziewany atak.
- Napadnięto nas od tyłu. To był przygotowany atak: z klatki bloku wychodzili młodzi mężczyźni i rzucali kamieniami. Kamil zdążył uciec. Ja nie jestem taki szybki. Odwróciłem się. Gdybym nie zasłonił się rękoma, cegłówka trafiłaby mnie w głowę i mógłbym już nie żyć - nie ma wątpliwości pan Hamid. - Po tym wszystkim wieczorami siedzę w domu.
Zobacz także: Komu grozi szybka eksmisja na bruk?
Pani Teresa wezwała policję. Z domu wyszła w towarzystwie Diany, która nie mogła powstrzymać płaczu. Wtedy pod adresem kobiet pewien młodzieniec z ul. Olsztyńskiej rzucił, żeby nie mieszać w to policji, bo on sprawców zna i „z nimi wszystko załatwi”. Polsko-arabska rodzina od samego początku jednak była i jest zdania, że wydarzenia z 20 grudnia trzeba wyjaśnić zgodnie z prawem.
Kim byli napastnicy?
Kim byli dwaj młodzieńcy, którzy zaatakowali młodszego Jemeńczyka w drodze powrotnej ze sklepu Tesco? Kim była piątka agresorów, która ojca i syna obrzuciła kamieniami?
CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>
W toku śledztwa Kamil rozpoznał dwóch napastników: 21-letniego Arura S. i 16-letniego Dominika Ś. Pierwszy z nich został oskarżony przez Prokuraturę Rejonową Toruń Centrum Zachód o dwa czyny: pobicie Kamila (wspólnie z Dominikiem) i udział w ataku kamieniami. A wszystko to na gruncie nienawiści rasowej. Sprawa 16-latka natomiast skierowana została do Wydziału Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Toruniu. Tożsamości pozostałych sprawców śledczym nie udało się ustalić.
Oskarżony: wrabiają mnie
Proces Artura S. ruszył przed Sądem Okręgowym w Toruniu w miniony poniedziałek. 21-latek kategorycznie nie przyznaje się do winy. - Wrabiają mnie. Szukają sprawców nie tam, gdzie trzeba. Łatwo mi coś doczepić, bo byłem już skazany - mówi nam Artur S. na korytarzu sądowym. Sytuacja tego młodego mieszkańca ulicy Olsztyńskiej nie należy do wesołych. W grudniu 2015 roku przez Sąd Okręgowy w Toruniu został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na 4 lata za zacieranie śladów przestępstwa i utrudnianie śledztwa. Chodziło o zbrodnię, która wstrząsnęła opinią publiczną. Doszło do niej w nocy z 4 na 5 stycznia 2014 roku przy ulicy Olsztyńskiej.
Zobacz także: Jad, trąd i Piłsudski
Młodzi mężczyźni z socjalnego osiedla - Piotr W. i Bartosz P. - brutalnie pobili wówczas 45-letniego mężczyznę. Kopali, uderzali specjalnie przyniesionym z domu wałkiem do ciasta (sic!) i pałką. Bili tak, że ofiara zmarła. Artur S. natomiast pomógł im zatrzeć ślady tego przestępstwa.
Czy 21-latek jest jednak winien także ataku na Jemeńczyków? W sądzie zaprzecza i przedstawia taką wersję wydarzeń:
- 20 grudnia były urodziny mojego taty. Około godziny 20.20 wybrałem się z bratem do sklepu Tesco po zakupy. Wróciliśmy normalnie do domu, rozpakowaliśmy reklamówkę i więcej tego dnia nie wychodziliśmy z domu. Nazajutrz zatrzymała mnie policja, mówiąc, że jestem oskarżony o pobicie dwóch obcokrajowców. Nie przyznaję się do winy.
Pan Hamid rozpoznaje w Arturze S. napastnika „w 70 procentach”. Mówi, że atak kamieniami był błyskawiczny. Dodatkowo, jak to zimą, napastnicy ubrani byli w kurtki, czapki, kaptury. Trudno zapamiętać w takich okolicznościach twarze, a nawet sylwetki. Jak wspomnieliśmy jednak, Artura S. wskazał jako sprawcę jego syn. Po koniec września ma przylecieć z Anglii i stanąć przed toruńskim sądem.
„Czarnuchu, wypier...j z osiedla!”
Szczęśliwie, sąd do dyspozycji ma całkiem spore grono świadków. Są w nim chociażby dwie sąsiadki z ulicy Olsztyńskiej - Jolanta M. i Mariola K. Obie kobiety tamtego grudniowego dnia też robiły zakupy w Tesco. Zapamiętały młodszego Jemeńczyka i widziały, jak był bity. - Ten pokrzywdzony stał za nami w kolejce do kasy. Bardzo sympatyczny chłopak, ładnej urody. Mówiłam jeszcze do sąsiadki, że to pewnie jakiś Ormianin. Taka śniada cera... Widać, że nie nasza rasa polska - mówi Mariola K.
Gdy kobiety wracały już ze sklepu, usłyszały uderzenie. Dźwięk wydała torba z zakupami Kamila, wypadająca mu z rąk.
- Chłopak leżał na ziemi, a dwaj inni go bili. Szarpali, kopali. Jeden z nich mówił: „Wypier...j z osiedla, czarnuchu”. Wtedy Jola krzyknęła do nich: „Rozpier...lę was!”. I uciekli - relacjonuje Marola K.
Zobacz także: Nerkę sprzedam. Pilnie!
Sąsiadki od razu podeszły do Kamila, by sprawdzić, co mu się stało. Mówił, że wszystko w porządku, że dałby radę napastnikom. Odprowadziły go więc dyskretnie do klatki bloku. Niedługo po tym (jak wcześniej napisaliśmy) atak się powtórzył. Tym razem cała grupa młodzieży zaatakowała kamieniami i Kamila, i jego ojca. Tego już jednak kobiety nie widziały. Co istotne jednak, Mariola K. i Jolanta M. zapamiętały sylwetki dwóch bijących. Jeden miał być ubrany w czarną kurtkę, drugi - w żółtawą, typu moro.
Kurtka moro bardzo modna
Kurtki moro na osiedlu przy ul. Olsztyńskiej, w różnych wersjach, nosi wielu chłopaków. Czarne - być może jeszcze więcej.
Czy w ustaleniu sprawców ataków pomoże monitoring z Tesco? Czy we wrześniu młodszy z Jemeńczyków wskaże w sądzie Artura S. jako swojego oprawcę? Kim są pozostali sprawcy? W toczącym się w Toruniu procesie pytań i wątpliwości jest jeszcze wiele. Pewnym pozostaje jedno. Jeśli sprawcy pozostaną bezkarni, nie tylko rodzina pana Hamida nie będzie czuła się bezpiecznie, ale i inni. I wcale nie chodzi tu wyłącznie o cudzoziemców.
PS Już po naszej pierwszej publikacji (wydania codzienne), dotyczącej powyższej sprawy, zgłosił się toruński okulista Tomasz Łuczak. Chciałby zaoferować jemeńskiemu koledze po fachu współpracę.