Jak pisaliśmy w dwóch obszernych publikacjach („W partyturze nie ma miejsca na remont” i „Budujecie oszczędnie, towarzysze!”) w grę nie wchodzi już tylko doraźne usunięcie usterek, wynikających nie tylko z pośpiechu budowlańców, ale przede wszystkim z użycia przez nich materiałów kiepskiej jakości.
CZYTAJ TEŻ:Fontanna przed Filharmonią Pomorską po remoncie [ZDJĘCIA]
Trzeba zatem budować od zera. Filharmonia pod względem infrastruktury i możliwości technicznych utknęła w XIX wieku, nie jest w stanie dogonić nie tylko Europy, ale także polskich nowoczesnych ośrodków kultury.
[break]
Marszałek województwa Piotr Całbecki (szef organu finansującego FP) zdaje sobie z tego sprawę. - Bydgoszcz, a właściwie nie tylko Bydgoszcz, ale cały region, zasługuje na nowoczesny budynek, godny występujących w nim muzyków. Akademia Muzyczna rozpoczyna właśnie przygotowania do budowania od zera swojej siedziby, dostanie na to pieniądze z ministerstwa, czas na filharmonię, która dłużej czekać nie może.
Unia nas nie wesprze, bo obecnie finansuje jedynie modernizację starych obiektów, więc z pomocą miasta, bo przecież FP to wizytówka i magnes, przyciągający gości do miasta, spróbujemy stworzyć nową salę koncertową, nie rezygnując jednocześnie z wykorzystywania dotychczasowego, ale gruntownie wyremontowanego budynku.
Dar dla pokoleń
Nowy obiekt miałby stanąć na działce vis-a-vis frontu filharmonii. Inwestycja będzie kosztowała ponad 200 mln złotych. Dopiero po rozpoczęciu działalności muzycznej „na nowym”, stary gmach doczeka się remontu, ale raczej bez ingerencji w salę koncertową, bo ta w zasadzie jest „nieremontowalna”. Jej walory akustyczne uzależnione są wielu szczegółów konstrukcyjnych. Dotknięcie któregokolwiek uruchomiłoby lawinę dalszych remontów, legendarna akustyka przepadłaby bezpowrotnie. To wcale nie przesada.
- Gdy wymienialiśmy fotele, nowe meble wieźliśmy do komór akustycznych, by sprawdzić czy nie zaburzą pieczołowicie przez nas utrzymywanego akustycznego ideału - mówi Eleonora Harendarska, dyrektor naczelny FP. - Podobnie było z parkietem. Kłaść mieliśmy klepki dąb drugiej klasy, gdy naraz okazało się, że co druga klepka jest inna. I tej inności też musieliśmy się trzymać. Tych wymogów jest znacznie więcej, a nowy budynek rozwiązałby wiele bardzo kosztownych dylematów - jest pewna pani dyrektor.
- Pierwszy etap rozbudowy Filharmonii Pomorskiej chcielibyśmy wpisać już do przyszłorocznego budżetu - zapowiada marszałek. - Podejrzewam, że do końca roku potwierdzić się powinno, jakie są techniczne uwarunkowania planowanej w tym miescu inwestycji. - Konieczne będą konsultacje z konserwatorem zabytków - zauważa Eleonora Harendarska.
- Mieścimy się w specyficznej dzielnicy, okolica jest zabytkowa, dlatego nie jest obojętne, co stanie obok i zasłoni stary gmach, ale wierzymy w genialne pomysły architektów. - To musi być genialny budynek, chodzi o inwestycję, która ma służyć kilku pokoleniom. Taki historyczny w zamyśle obiekt stawia się tylko raz - podkreśla marszałek Całbecki.
Oszczędność tylko na chwilę
Szkoda, że podobnie nie myśleli budowniczowie obecnego gmachu. Najpierw na dach położono kopułę, która miała konkurować ze zwieńczeniem pobliskiej bazyliki. Później kopułę zdjęto, a wtedy płaski dach zaczął przeciekać. Zgnilizna sięga piwnic, kiepsko wentylowanych, w zasadzie gołych, bo ceglanych ścian nigdy nie pokryły tynki.
O swoje prawa zaczęli domagać się pracownicy, np. muzycy stłoczeni w niewielkiej sali do ćwiczeń, biegający po piętrach do kilku zaledwie toalet, albo soliści, którzy przebierają się w jednej garderobie, podzielonej parawanami. Żmudne jest także wnoszenie po schodach instrumentów (w budynku nie ma wind), do niedawna także fortepianów, które ważą kilkaset kilogramów...
