W latach 70. Zenon Laskowik wyśpiewywał o jednym z właśnie wybudowanych rond, że „takie same u siebie kazał zbudować Belmondo”. Nie pamiętam już, o jakie rondo kabareciarzowi chodziło, ale mogło to być bydgoskie rondo Jagiellonów. Choć wtedy było nowiutkie, to od razu zbyt skromne jak na potrzeby rozwijającego się miasta. W latach 70. podziemia ronda przemierzałem codziennie w drodze do i ze szkoły.
Przeczytaj:
Studenci wezmą się za porządek pod rondem Jagiellonów w Bydgoszczy?
Zapamiętałem śliskie zimą schody i śmierdzący szalet przy przejściu do przystanków tramwajowych. Rondo nosiło wtedy nazwę XXX-lecia PRL, z której słusznie zrezygnowano, gdy PRL zastąpiła III RP. Niestety, w tym wypadku - i wbrew marksistowskiej tezie - łatwiej było zmienić nadbudowę niż bazę. PRL pozostała cichym patronem tego miejsca także gdy przechrzczono je na rondo Jagiellonów. Nad ziemią straszy widmem stłuczki, pod ziemią - brudem, tandetą, podejrzanym towarzystwem. Prywatny dzierżawca tego obrazu nie zmienił. Doceniam starania plastyka miejskiego, lecz nie wierzę, by tę przestrzeń udało się ucywilizować studentom wzornictwa z UTP.
Zobacz również:
Bydgoszcz na starych fotografiach. To samo miejsce dawniej i...