Pamiętam z dzieciństwa, że moja rodzina na wsi traktowała wizyty duszpasterskie jako wielkie święto, na poły także towarzyskie.
PRZECZYTAJ:Ksiądz po kolędzie, a parafianin otwiera drzwi w szlafroku
W moim domu rodzinnym kolędę traktuje się bardzo poważnie, ale tych bardzo osobistych więzi już nie było i nie ma (zwłaszcza, że parafia wielka - i zmieniających się duchownych, i owieczek wiele).
A w moim bloku? Z zegarkiem w ręku oceniam kolędowanie od kilku lat - cała klatka zamyka to goszczenie księdza w godzinę. I chyba ani gościom, ani gospodarzom (w tym mnie) nie bardzo to przeszkadza.