Gorące biurko

Rozmowa z MAGDALENĄ ZDOŃCZYK, kierującą nowo powołanym Biurem Kultury Bydgoskiej

<!** Image 3 align=right alt="Image 184288" sub="Magdalena Zdończyk, szefowa BKB jest optymistką /Fot. Tadeusz Pawłowski ">Powołaniu Biura Kultury Bydgoskiej towarzyszą komentarze w rodzaju: „Kulturę oddano w ręce obywateli”. Czuje się Pani naszym, obywateli, zakładnikiem?

Można to przyjąć tylko jako pewną metaforę. Nadal jestem pracownikiem Urzędu Miasta. Powołane biuro realizuje dotychczasowe zadania samorządu w zakresie kultury...

To dlaczego zlikwidowano wydział kultury?

Od wielu lat w strukturze urzędu nie funkcjonował już samodzielny wydział kultury, bo przez poszerzenie jego kompetencji, m.in. o współpracę z zagranicą, został zdegradowany - sprawami kultury zajmował się referat. I jak to zwykle bywa w przypadku, gdy - w jakimś sensie - traci się samodzielność, traci się jednocześnie prestiż i siłę przebicia. Nowo powołane biuro działa w zmienionej formule i mam nadzieję, że nadrobi zaległości.

<!** reklama>Nie tylko uporządkuje wiele spraw, ale wypracuje nowe rozwiązania w oparciu o ścisłą współpracę ze środowiskami kultury, bo, poza dotychczasowymi kompetencjami, dla biura szczególnie ważna jest właśnie ta współpraca - w tym z Obywatelską Radą Kultury. Oczywiście jesteśmy otwarci na konstruktywną współpracę z każdym, kto będzie miał taką chęć i potrzebę.

Również potrzebę kontroli tego, czy Biuro Kultury Bydgoskiej realizuje obywatelskie postulaty?

Obywatelska kontrola to chyba nic złego dla urzędników. Chodzi o przejrzystość samorządowych działań, dotyczących finansowania bydgoskiej kultury. Jednym z postulatów Bydgoskiego Kongresu Kultury było stworzenie transparentnych zasad dysponowania środkami publicznymi. I my to właśnie robimy, to już się dzieje. Po naszej rozmowie spotykam się z członkami Obywatelskiej Rady Kultury w sprawie konkursu ofert.

A nie jest tak, że na postrzeganiu pracy biura ciąży fakt, że jest Pani uważana za „człowieka Marzeny Matowskiej”?

Jeśli tak jest, to wielka szkoda. Pracę biura można będzie ocenić po jej efektach. Szkoda, że nie dostrzegamy rzeczy ważnych. Bydgoszcz jest pierwszym miastem, w którym strony samorządowa i obywatelska podpisały „Pakt dla Kultury”. Wiele miast nam się przygląda i zazdrości, że środowiska społeczne potrafiły się zorganizować, by - inaczej niż dotąd - razem coś zrobić dla rozwoju kultury. Nie wszyscy potrafią to docenić...

Najtrudniej być prorokiem we własnym kraju! Sama się Pani o tym najlepiej przekonała po lekturze wpisów na forach internetowych, pełnych insynuacji na temat powołania Biura i Pani jako szefowej.

Już tego nie czytam! Szkoda mi czasu i energii na czytanie tych bzdur, gdy w sprawach kultury jest tyle do zrobienia.

To na koniec: powiedzie się nam z tym, eksperymentalnym, jakby nie było, obywatelskim modelem kultury ?

Mam nadzieję, że tak. Środowisko kultury jest specyficzne, zindywidualizowane, podzielone, często skłócone. Ale to nie tylko bydgoska specjalność. Jednak mimo to, potrafiliśmy w Bydgoszczy wyzwolić jakąś pozytywną energię, chcemy coś zrobić i ja wierzę, że się uda.

Razem z kolegą już od prawie pół roku współpracujemy z ruchem Obywateli Kultury, braliśmy czynny udział w kongresie. I muszę przyznać, że sporo się nauczyliśmy - na pewno zbliżyliśmy się do środowisk kultury, wyszliśmy zza urzędniczego biurka.