https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Efektowny finał XXXI Bydgoskiego Festiwalu Operowego: „Makbet” Narodowej Opery w Kijowie

Alicja Polewska
„Makbet” Narodowej Opery w Kijowie.
„Makbet” Narodowej Opery w Kijowie. Fot. Opera Nova/Volodymyr Raievskyi
W ostatnim tygodniu XXXI BFO obejrzeliśmy „Dalibora” z Brna, „Luizę Miller. Intryga i Miłość” z Bytomia oraz „Makbeta” z Kijowa. Opery może nie z klasycznego zestawu, ale na pewno warte poznania. Szczególnie w zaprezentowanych interpretacjach.

Wieczór piąty przeniósł dzieło Bedricha Smetany we współczesność. „Dalibor” to opowieść o ludowym bohaterze, złym władcy i miłości aż po grób, czyli klasyka operowa. Artyści z Narodni Divadlo z Brna przygotowali moralitet o żądzy władzy, ale i o nas współczesnych – tak przywiązanych do swoich telefonów, że nie dość, że dokumentujemy nimi rodzącą się rewolucję (nawiązanie do Arabskiej Wiosny, która nie udałaby się, gdyby nie media społecznościowe), ale i krwawy koniec bohaterów opowieści. Brutalny kontekst dodało samo życie – kiedy melomani w Bydgoszczy raczyli się sztuką, szaleniec mordował na Uniwersytecie Warszawskim, a gawiedź filmowała makabrę, by natychmiast wrzucić filmiki do sieci. Nie byli to przypadkowi przechodnie, ale studenci tej szacownej uczelni. Przerażające.

Wieczór szósty to wyjątkowa okazja zobaczenia polskiej prapremiery opery Verdiego, którą na swój jubileusz 80-lecia przygotowała Opera Śląska w Bytomiu. Można ze zdziwieniem zapytać: jak to – prapremiera? Przecież od premiery w Neapolu minęło niemal 180 lat. Być może powodem była obsada – mistrz Verdi napisał partie dla sześciu właściwie równorzędnych bohaterów, wymagając od nich wiele, zarówno głosowo, jak i aktorsko.

Fot. Opera Nova/Krzysztof Bieliński

W tytułową rolę wcieliła się Izabela Matula, której Luiza wzrusza i porusza, a wykonanie arii przyprawa o dreszcze. Kroku dotrzymał jej Sang-Jun Lee jako Rudolf, zaś przepięknym basem czarował Aleksander Teliga w roli hrabiego Waltera. Nic więc dziwnego, że chociaż właściwie każde festiwalowe przedstawienie  kończyło się w Operze Nova brawami na stojąco, to jednak w piątkowy wieczór nikt nie ociągał się, by standig ovation nagrodzić śpiewaków i orkiestrę pod batutą Piotra Mazurka.

Niedzielny wieczór był pożegnaniem z tegoroczną edycją Bydgoskiego Festiwalu Operowego. Ponownie (pod dwóch latach) gościliśmy artystów z Kijowa. Przywieźli „Makbeta” Verdiego, którego zaczęli grać długo przed wojną, bo w 2007 roku. Nikt wówczas nie mógł się spodziewać, że po latach na afiszu wydźwięk tego dzieła nabierze nowego wymiaru. Kiedy chór śpiewa o uciemiężonej ojczyźnie, brzmi to bardzo szczególnie. Dzieło zostało ciekawie zinterpretowane – na przykład zamiast trzech szekspirowskich wiedźm, mamy trzy grupy chóralne. Artyzmem popisał się odtwórca głównej roli Gennadiy Waszczenko, gromkie brawa zebrał Sergiej Kownir w roli Banka. Wiktoria Chenska jako Lady Makbet początkowo nie przekonywała, jednak udźwignęła rolę i pokazała dramatyzm w scenie zmywania wyimaginowanych plam krwi z rąk.

Byłam ciekawa, jak realizatorzy poradzą sobie z najbardziej chyba widowiskową sceną w dramacie Szekspira – lasem Birnamskim. Cóż, po prostu z niego… zrezygnowali, zostawiając odbiorców z własnym wyobrażeniem tego, jak bardzo widok drzew „podchodzących” pod mury zamku musiał przerazić Makbeta znającego związaną z tym przepowiednię.

  • Jeszcze przed ostatnim festiwalowym przedstawieniem dotarła do nas wiadomość, że Maciej Figas, dyrektor Opery Nova będzie szefował tej instytucji przez następne pięć lat. To piękne ukoronowanie nie tylko XXXI edycji BFO, ale całej działalności szefa tej nietuzinkowej placówki. I choć melomani byli pewni, że wynik konkursu inny być nie może, to jednak wyraźnie dało się odczuć ulgę, a na twarzy Dyrektora błąkał się delikatny uśmiech. Gratulujemy!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kultura i rozrywka

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski