Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciemność, muzyka i nic więcej. Pierwszy "Niewidzialny koncert" w bydgoskiej Światłowni

Marta Mikołajska
Marta Mikołajska
Przeprowadzenie uczestników koncertu na miejsca na widowni w zupełnych ciemnościach wymagało wcześniejszych przygotowań. Tak było podczas próby generalnej.
Przeprowadzenie uczestników koncertu na miejsca na widowni w zupełnych ciemnościach wymagało wcześniejszych przygotowań. Tak było podczas próby generalnej. Dariusz Bloch
Z pewnością niejeden z nas miał okazję bawić się podczas koncertu. Jednak taki, na który 9 października zaprosiła mieszkańców kawiarnia artystyczna Otwarta Przestrzeń Światłownia nie zdarzył się dotąd – przynajmniej w Bydgoszczy. Choć, jak zapewnia Grzegorz Dudziński, właściciel Światłowni, to ewenement na skalę kraju. Zgromadzeni w części kawiarnianej ciekawili się więc, jakie doznania przyniesie im „Niewidzialny koncert – szanty, blues i Ty”. Nic dziwnego. W końcu nie co dzień mamy okazję znaleźć się na sali koncertowej w zupełnych ciemnościach.

Zobacz wideo: W Bydgoszczy trwają zdjęcia do filmu „Magiczny kwiat paproci”

Kilka minut przed rozpoczęciem koncertu otrzymaliśmy zadanie: podzielić się na kilka grup, które utworzą tzw. „pociągi”. I tak podzielonych czekało nas przejście z części kawiarnianej do sali koncertowej. W pierwszym rzędzie miały usiąść cztery osoby, w drugim cztery, w trzecim pięć – i tak dalej. Niby nic trudnego. Ale po chwili zgasły światła. Pomieszczenia zostały dodatkowo wyciemnione, więc mroku nie rozpraszały nawet uliczne latarnie czy wyświetlacze telefonów, o wyłączenie których zostaliśmy poproszeni.

Na salę koncertową przeprowadziły uczestników osoby niewidome. Co okazało się wyjątkowo bezpieczne. Nie było potykania się o własne (lub cudze) nogi czy wpadania na krzesła. Po kilku minutach, kiedy wszyscy bezpiecznie znaleźli się na swoich miejscach, rozpoczął się koncert.

Niewidzialny koncert w Bydgoszczy. Bez wzroku słychać głębiej

Muzyczną część zapewnili widzom bydgoski bluesman Jacek Herzberg i Marcin Białczyk – lider zespołu Pilersi, którzy na przemian serwowali widzom (a raczej: słuchaczom) szanty i bluesowe kawałki. I kiedy po kilkudziesięciu minutach naprawdę niezłego grania rozbrzmiały ostatnie nuty „Whisky” (Dżem), nie tylko mi było żal rozstawać się z tą ciemnością. Jak podkreślali uczestnicy wydarzenia, wrażeniem, które dało się odczuć najbardziej, była głębia muzyki, której nie zakłócały żadne dodatkowe bodźce.

- Myślę, że pomysł odwrócenia sytuacji osób widzących i niewidomych jest świetny. W tej sytuacji zupełnie inaczej odbieramy muzykę: głębiej, mocniej. Człowiek się nie rozprasza. Nie zwraca uwagi na to, co robią wykonawcy czy współtowarzysze koncertu - komentuje jedna z uczestniczek sobotniego koncertu. - Tylko ja, muzyka i ta miła świadomość, że - mimo otaczających nas ciemności - jest ktoś w pobliżu - dodaje pani Beata.

Także dla artystów sobotni koncert był wydarzeniem niecodziennym. Ale wrażenia z niego wynieśli pozytywne.

(Nie)widzialna interakcja

- Nie spodziewałem się takiej reakcji publiczności. Zresztą trudno było sobie wyobrazić ten koncert wcześniej i przewidzieć, czy będzie jakaś interakcja, tak jak zwykle na koncertach, kiedy widzi się publikę, a publika widzi wykonawców. Ale wydaje mi się, że dzisiaj – być może zadziałał tu jakiś mechanizm psychologiczny - ten kontakt był jeszcze lepszy - podkreśla Jacek Herzberg.

Kolejny "Niewidzialny koncert" odbędzie się 20 listopada. Zagrają Banjo Boys, czyli założyciele grupy Zagrali i Poszli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo