Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoszczanin w Tbilis, trochę jak Amerykanin w Paryżu - komentuje Jarosław Reszka

Jarosław Reszka
Jarosław Reszka
Autor na stacji kolejki linowej w Kutaisi. Koszt przejazdu: 1 lari (czyli 1,7 zł)
Autor na stacji kolejki linowej w Kutaisi. Koszt przejazdu: 1 lari (czyli 1,7 zł) z prywatnego albumu autora
Często słyszymy, że Bydgoszczy nie stać na tańszą komunikację publiczną. Jak to się dzieje, że stać na nią Gruzinów?

Im człowiek starszy, tym bardziej łasy na egzotyczne wrażenia. Ja w każdym razie tak mam. Dlatego w tym roku wraz z moim stałym towarzyszem podróży postawiliśmy na Gruzję. I nie była to Gruzja podziwiana z plaż nad Morzem Czarnym, lecz Gruzja „kontynentalna”, wciśnięta między góry w okolicach Tbilisi i Kutaisi. A góry w Gruzji jak ten traktor, podczas gdy w Polsce jak ta śrubka - że posłużę się słowami Gruzina Grigorija, członka załogi „Rudego” z „Czterech pancernych i psa”.

Nie o zabytkach i atrakcjach przyrodniczych będzie tu mowa, bo to łatwo znaleźć w Internecie. Napiszę o tym, co mnie, bydgoszczanina, zaskoczyło w organizacji życia w Gruzji.

Przede wszystkim była to łatwość przemieszczania się publicznym środkami komunikacji. Sieć kolejowa ze względu na góry jest w Gruzji słabo rozwinięta, lecz i tam w ostatnich latach zadbano, by przynajmniej pomiędzy stolicą i Morzem Czarnym kursowały szybkie pociągi. W tym celu wydrążono tunele, przez które jadą nowe, klimatyzowane wagony, na łatwiejszych do pokonania odcinkach rozwijające prędkość ponad 100 km/h.

Nie zmienia to faktu, że w Gruzji przede wszystkim podróżuje się po drogach. I pasażer ma w tym zakresie ogromny wybór. W miastach panuje, jak mi się wydawało, pełna symbioza pomiędzy komunikacją komunalną i prywatną. W obu wypadkach podróże wypadają nadzwyczaj tanio. Przykład: z Kutaisi (miasto wielkości Włocławka) podróżowaliśmy w stronę odkrytej 40 lat temu, ogromnej Jaskini Prometeusza - jednej z ważniejszych atrakcji turystycznych Gruzji. Podróż podzieliliśmy na dwa etapy, bowiem po drodze jest miasteczko Tskaltubo, w którym w czasach ZSRR powstała potężna baza sanatoryjna dla elity imperium; baza dziś częściowo w ruinie, lecz w ruinie jakże malowniczej. W 18-kilometrową trasę wyruszyliśmy prywatną marszrutką (czyli busem), być może pamiętającą jeszcze upadek komunizmu. Za tę atrakcję zapłaciliśmy 3 lari od osoby, czyli około 5 złotych. Niestety, w Tskaltubo okazało się, że kolejna marszrutka, kursująca do Jaskini Prometeusza, zrobiła sobie wczesny fajrant i trzeba szukać taksówki. Na szczęście i to okazało się proste i tanie. Taksówkę spod jaskini do Kutaisi zamówił nam sprzedawca w pobliskim sklepiku i 28 km spędzonych w mercedesie „okularniku” kosztowało nas raptem 25 lari (42 zł).

Jeszcze tańsze są w Gruzji nowe i czyste autobusy komunikacji miejskiej. W Tbilisi bilet na nie kosztował 1 lari (1,7 zł) bez względu na czas czy długość przejazdu, a płaciło się, podobnie jak w wielu miastach w Polsce, kartą kredytową, aplikacją w smartfonie lub doładowywaną kartą komunikacji miejskiej. Co ciekawe, w Tbilisi ta sam karta służy jako bilet wstępu do niezbyt potrzebnego turyście metra i na kolejkę linową, unoszącą pasażerów 100 metrów w górę, do ruin starej fortyfikacji, skąd podziwiać można panoramę miasta.

Korzystaliśmy z komunikacji miejskiej m.in. w drodze z dworca kolejowego do portu lotniczego. Przejazd autobusu krętą trasą przez śródmieście Tbilisi (a jest to miasto wielkości Łodzi) zajął 55 minut. Fakt, paliwo tam jest o 2 złote tańsze niż w Polsce, ale i uwzględniając tę różnicę, 55 minut w autobusie za, powiedzmy, 2,5 złotego u nas byłoby nie do pomyślenia. Tymczasem Gruzinów, odbudowujących się z trudem po latach imperialnego zniewolenia, jakoś stać na to…

Stać ich również na to, by z gęsto rozsianych knajp i knajpek korzystać nie tylko od święta. W stolicy Gruzji syte i smaczne danie obiadowe (np. znane i w Polsce zapiekankę chaczapuri czy pierożki chinkali) w porządnej restauracji zjemy za 20 lari, zaś za butelkę wyśmienitego wina zapłacimy 25 lari. Dwie osoby na zakrapiany posiłek wydadzą więc circa 120 złotych. Spróbujmy znaleźć taki lokal nad Brdą, o Warszawie już nie wspomnę.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty