Ów „fake news” pojawił się wcześniej na profilu fejsbukowym Anny Rembowicz-Dziekciowskiej, dyrektorki Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, po czym jak „Pan Tadeusz” trafił pod strzechy, napompowany przez mass media. I trudno dziwić się określeniu Piotra Cyprysa, bo i mnie trudno było uwierzyć, że światły człowiek, pal licho, że z Warszawy, może oczekiwać, że Bydgoszcz na ołtarzu przepisów położy najcenniejszy bodaj swój zabytek.
Dostosowanie Kanału Bydgoskiego do IV klasy żeglowności, właściwej dla międzynarodowych dróg wodnych, wymagałoby bowiem, primo: znacznego poszerzenia i wydłużenia śluz Okole, Czyżkówko, Prądy i Osowa Góra, secundo: prawie dwukrotnego poszerzenia całego kanału, tertio: powiększenia prześwitu pod mostami nad kanałem. Mówiąc krótko – wymagałoby to budowy nowego kanału – i to nie tylko w granicach Bydgoszczy.
Na szczęście nim Piotr Cyprys zdążył się pochylić nad „fake newsem”, Anna Rembowicz-Dziekciowska miała już do zakomunikowania kolejną nowinę - teraz radosną: „W piątek wysłaliśmy wniosek o ponowne rozpatrzenie sprawy, a już dziś otrzymaliśmy pozytywną opinię dotyczącą projektu „studium... [uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Bydgoszczy” – przyp. J.R.]. Czyli nie burzymy/przebudowujemy zabytku myśli hydrotechnicznej - wpisanego do rejestru zabytków Kanału Bydgoskiego, i nie poszerzamy Brdy”.
A więc sukces? Jak się okazuje, pozytywna opinia ministra infrastruktury może być nad Brdą – i Kanałem Bydgoskim – różnie odbierana. Do nieusatysfakcjonowanych należy Piotr Cyprys: „Kolejny dzień, kiedy Bydgoszcz, moje miasto przegrywa w walce o rozwój dla przyszłych pokoleń. Po fake newsie o burzeniu historycznego Kanału Bydgoskiego, szefowa MPU ogłosiła sukces. W studium nie będzie o rewitalizacji Kanału Bydgoskiego do klasy IV. Ministerstwo, które chciało, aby Kanał Bydgoski osiągnął żeglowność dla klasy IV, odpuściło. Miasto nie chce, to oni tym bardziej. Co to oznacza? Ranga Bydgoskiego Węzła Wodnego spadnie do atrakcji dla kajakarzy. Stawia to też znak zapytania, co z lokalizacją portu multimodalnego, który miał być zintegrowany z Nowym Kanałem Bydgoskim. Bydgoszcz bez międzynarodowej drogi wodnej E70 staje się prowincjonalnym miastem” – skomentował w sieci.
Czy da się pogodzić zabytek z aktualnymi, międzynarodowymi przepisami, dotyczącymi dróg wodnych? Nie mam pojęcia. Wydaje mi się jednak mało prawdopodobne, by zachowane na terenie Europy urządzenia hydrotechniczne sprzed wieków wszystkie spełniały parametry przyjęte w ramach IV klasy żeglowności. I czy ewentualne odstępstwa wszędzie, w każdym kraju europejskim, powodują, że stare kanały czy śluzy są wyłączone z międzynarodowej żeglugi?
Wydaje się to absurdem. Gdyby jednak tak było i gdyby mimo to Bydgoszcz – jak chce Piotr Cyprys – chciała powalczyć o międzynarodową promocję Bydgoskiego Węzła Wodnego, a także portu multimodalnego, to co trzeba byłoby uczynić? Jedyne, co przychodzi mi do głowy, to wykopanie nowego Kanału Bydgoskiego, gdzieś obok szlaku tego istniejącego (albo przynajmniej stworzenie kanałowej obwodnicy Bydgoszczy, co swego czasu proponował prof. Zygmunt Babiński z UKW) . Wtedy ten stary kanał, na podobieństwo dzisiejszego Starego Kanału Bydgoskiego (czyli odcinka pomiędzy rondem Grunwaldzkim i Galerią Miedzyń), stałby się wyłącznie mekką dla turystów i spacerowiczów.
Powiem szczerze, że nie miałbym nic przeciwko temu – pod warunkiem, że stać by nas było na takie rozwiązanie. A jest to nader wątpliwe. Poza tym nawet wyłączony z międzynarodowej żeglugi, zabytkowy Kanał Bydgoski nadal wymagałby angażowania sporych sił i środków. Tymczasem dziś trudno nam sobie poradzić z utrzymaniem niespełna trzykilometrowego odcinka Starego Kanału Bydgoskiego. Ale o tym już w następnym odcinku mojego pisania…
