Próbuję przywołać w pamięci andrzejki sprzed lat, z czasów kiedy więcej się rozmawiało, a mniej spoglądało w monitor smartfona. Jakbym się cofnął w inną epokę, a może nawet erę... Nieważne, jaki przypadał dzień tygodnia, ile mieliśmy w portfelu (wszyscy mniej więcej po równo - nic), i na którą godzinę trzeba było się stawić 1 grudnia w pracy.
Bawiliśmy się na całego, bo każda okazja do spotkania, rozmowy, przygotowania lepszego jedzenia, wypicia kieliszeczka zmrożonej wódeczki była świętem. Oczywiście w całym domu lał się wosk, a wróżby przynosiły mnóstwo radości.
Trudno mi dzisiaj sobie wyobrazić taką prywatkę u współczesnych czterdziestolatków. Z jednej strony, mają dużo więcej niż my, w ich wieku, z drugiej, dużo mniej. Oczywiście w Bydgoszczy odbywały się w ostatnich dniach znakomite zabawy andrzejkowe, jak choćby ta w „Dworze Hulanka”. Jednak nie ma co się oszukiwać - są one coraz rzadsze i nie wiem, czy za dziesięć lat dzieci będą wiedziały, o co chodzi w andrzejkowych wróżbach.
Tegoroczny kalendarz jest wyjątkowo niekorzystny. Wigilia przypada w sobotę, Pierwsze święto w niedzielę, dodatkowo będzie wolny tylko poniedziałek. Czeka nas krótki weekend sylwestrowy i Nowy Rok w niedzielę. Gorszego układu być nie może (choć pracodawcy twierdzą dokładnie odwrotnie).
Nadzieja w zapowiedziach meteorologów. Przewidują mroźne święta i śnieżny Nowy Rok. No i nadzieja w nas samych. Niezależnie od pogody i dnia tygodnia klimat wokół tworzymy właśnie my. Warto o tym pamiętać.