https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bieli anieli, pozdrówcie naszych tam, w niebie - felieton redaktor naczelnej, Alicji Polewskiej

Alicja Polewska
Pixabay
Alka, był gwiazdor? - Ojciec wrócił z piwnicy z dwoma kubełkami węgla i drewnianych szczapek na rozpałkę. - Był - powiedziałam cicho, ze spuszczonym wzrokiem. - Źle poszło? Coś taka markotna? - Chciałam lalkę, a on przyniósł mi sanki - sam zobacz! Po co mi one?! - wyrzucałam z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. - I jeszcze ukradł te czerwone kalosze cioci Dany! Były na niego za małe!

Ta historia od razu stała się anegdotą w naszej rodzinie. Lalek miałam później tłum, nie został po nich nawet ślad. Sanki mam do dzisiaj i co roku znosimy je mozolnie ze strychu, żeby stały przed domem jako element świątecznej dekoracji; nawet kiedy za oknami deszcz i wiatr zamiast białego puchu. O losie ciocinych kaloszy nic nie wiem.

Ojciec...

W czasie świąt wszyscy stajemy się na powrót dziećmi. Pewnie to sprawka tych wszystkich światełek, „dżingelbelsów” dobiegających ze wszystkich głośników w sklepach czy christmasowych filmów, których coraz więcej na ekranach telewizorów. Żeby nie wiem co, ulegamy atmosferze i ganiamy za prezentami, karpiem, makowcem i suszem na kompot, nawet jeśli nie cierpimy zapachu wędzonych śliwek.

Tradycja i już.

Z jednej strony statystyki pokazują, że coraz mniej licznie zaglądamy do świątyń, z drugiej kupujemy na potęgę świece adwentowe w ramach Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom i stawiamy Żłóbek pod choinką. Ba, ten jeden raz w roku idziemy na mszę świętą, która zaczyna się o północy i śpiewamy na całe gardło kolędy. I łamiemy się opłatkiem życząc sobie wesołych świąt i Bożego błogosławieństwa.

Bezwiednie szukamy duchowości pośród komercji.

I drugiego człowieka.

Bo żebyśmy nie wiem jak chcieli być nowocześni, w ten jeden dzień, który liczy się od zmroku, wracamy do ciepłych wspomnień, odkładamy na chwilę telefony, topniejemy w cieple barszczu z uszkami i ryby po grecku. Ideał, prawda?

Mieszkańcy Biedańska nie będą mieli świąt jak z obrazka. Nawet, jeśli w weekend cudów dotarli do nich szlachetni wolontariusze z paczkami oznaczonymi sercem. Dzięki wariactwu dwóch dziewczyn w redakcji zapełniliśmy  23 kartony według listy i ciepłych myśli, które nas opadły, kiedy poznaliśmy historię pewnej rodziny. Co chwilę ktoś przychodził z pytaniem: co jeszcze jest potrzebne? a może dołożymy to czy tamto? a pieniędzy wystarczy? Patrzyłam na twarze moich koleżanek i kolegów, piękni byli w tej chwili troski o zupełnie obcych nam ludzi. Wyobrażam sobie, jak teraz nasi podopieczni siedzą pośród sterty pootwieranych kartonów, poszarpanych kolorowych papierów i radują się każdą rzeczą.

To niesamowicie egoistyczne uczucie, że sprawiliśmy im radość. Chociaż im.

Nie pamiętam, kiedy przestałam wierzyć w mikołaja i gwiazdora (u nas to dwie różne osoby - jeden wkłada podarki do wypucowanych butów 6 grudnia, drugi - targa wór prezentów w wigilijny wieczór), ale robić prezenty uwielbiam; cały ten zgiełk, tajemnica, a potem ukradkowe pakowanie i podrzucanie paczuszek pod pachnące lasem drzewko. I ta ulga, że kolejny raz się udało.

Bo po to też są te święta, żeby dawać i brać ile się tylko da, żeby wystarczyło na cały następny rok.

Ojciec, byłeś najlepszym gwiazdorem na świecie, nawet, jeśli te kalosze były ciasne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Uroczystości w Gnieźnie. Hołd dla pierwszych królów Polski

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski