Bydgoszcz Leśna to nowoczesny, ładny dworzec, zbudowany w ramach BiT City. Jest przy kolejowo-autobusowym węźle przesiadkowym. Ale po tym, jak pani kasjerka kończy sprzedaż biletów InterCity, zamykane są także drzwi do poczekalni i kasy MZK. Obiekt przestaje komukolwiek służyć.
Tu absurd goni absurd. Leśna była elementem trasy częściowo finansowanej z unijnych pieniędzy, a kosztującej 118 mln zł. - Kolej nie mogła ubiegać się o wsparcie, więc uczyniło to miasto - mówi Krzysztof Kosiedowski, rzecznik Zarządu Dróg Miejskich. - Właścicielem obiektu jest kolej, my jesteśmy administratorem, który musi podporządkować się ustaleniom PKP.
Bydgoszcz Leśna: Przecież to wstyd
Ustalania zaś zależą od umowy podpisanej przez kolejarzy z zewnętrzną firmą, którą jest... kasjerka. Umowa zakłada zakończenie sprzedaży biletów o godz. 17.45 i zamknięcie dworca , mimo że przez Leśną w ciągu doby przejeżdża prawie 80 pociągów!
PRZECZYTAJ:Poczekalnia za unijną szybą [KOMENTARZ]
- Pracuję w Sejmowej Komisji Infrastruktury, wiec monitoruję przedsięwzięcia z tej branży - mówi Piotr Król, poseł PiS. - Podjąłem interwencję, bo to wstyd, żeby nowy obiekt był oglądany przed pasażerów tylko z zewnątrz.
Bydgoszcz Leśna: Miasto płaci i naprawia
Odpowiedź dla posła już z bydgoskiego ratusza została wysłana, ale jej treść jest objęta... tajemnicą. - Zwróciliśmy się do kolei z wnioskiem o przedłużenie czasu otwarcia dworca. Teraz może nie jest to bardzo uciążliwe, ale już od jesieni pasażerowie ucierpią - mówi Krzysztof Kosiedowski. Co z tego wyniknie, nie wiadomo, bo miasto postawiło kolei warunek - dworca musi pilnować ochroniarz. To roczny wydatek 78 tys. zł.
- Tylko my ponosimy koszty utrzymania budynku, a dochodzi do dewastacji - mówi rzecznik. - Z WC ukradziono deskę klozetową z uchwytami, kilka razy zepsuto windę, przejście podziemne jest już zniszczone...