Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Zwierzenia przy muzyce". Artystyczne ADHD [WYWIAD]

Magda Jasińska
Tadeusz Seibert
Tadeusz Seibert Magda Jasińska
Rozmowa z Tadeuszem Seibertem - wokalistą, laureatem wielu konkursów i festiwali muzycznych, studentem Wydziału Jazzu i Rozrywki Akademii Muzycznej w Bydgoszczy.

Do pewnego czasu Pana nazwisko nie było znane szerszej publiczności, jednak momentem przełomowym było zwycięstwo w konkursie festiwalu „Serca Bicie” pamięci Andrzeja Zauchy. Na którym roku Pan studiuje?

Na trzecim, niedługo będę bronił pracy licencjackiej. (...) Nie da się ukryć, że festiwal Andrzeja Zauchy przybliżył mnie do Bydgoszczy. Miałem kilka prób dostania się do finału festiwalu i wtedy po raz pierwszy tu przyjechałem. Dobrzy ludzie zachęcili mnie, abym zdawał do Akademii Muzycznej i tak się zaczęło. Na pewno jeszcze tutaj pobędę, bo zamierzam ukończyć studia, choć nie ukrywam, że potrzebuję już czegoś nowego. Już mnie nosi.

Gdzie się znajduje Pana dom rodzinny?
W Malborku, dojeżdżam też do Łodzi, gdzie mam zespół, w którym śpiewam. To jest grupa Trabanda - wykonujemy funk-pop. Jest to muzyka przyjemna dla ucha, a jednocześnie chcemy, żeby była ambitna i sprawiała nam radość.

Malbork - miasto muzyczne...
Moja mama prowadziła zespół „Balbiny”, który współpracował przez wiele lat z programem „Od przedszkola do Opola”. Tam śpiewałem w chórkach i to mnie trochę zachęcało. Co prawda moi koledzy szkolni podcinali mi skrzydła, śmiejąc się z tych występów. Potem była mutacja i wtedy trochę zaraziłem się aktorstwem, co mnie kręci do dziś. Nie ukrywam, że moim marzeniem jest dostanie się do szkoły aktorskiej.

Ma Pan dar od Boga - niepowtarzalną barwę głosu.
Teraz szczególnie, bo się przeziębiłem. Raz startowałem na akademię teatralną w Warszawie i Krakowie, nie przygotowałem się wówczas najlepiej. Ale wracając do głosu, to podczas egzaminów do szkoły aktorskiej pytano mnie, czy nie mam chorego głosu. Ja wcześniej odwiedzałem foniatrów i głos mam zdrowy, może charakterystyczną barwę mam po mamie.

Niedawno wystąpił Pan w przedstawieniu przygotowanym przez Witolda Szulca w Akademii Muzycznej pt. „Chopin - niebezpieczne związki”. Te związki w Pana przypadku, były bardzo bezpieczne a Pan się czuł jak ryba w wodzie.
Dostałem przydział głównej postaci, która emocjonalnie ewoluuje. Tak naprawdę to była dla nas świetna przygoda. Zetknąłem się ze śpiewakami klasycznymi, troszkę się bałem tego spotkania, ale po kilku próbach już się zgraliśmy.

Co powiedziała Pani profesor Joanna Zagdańska po spektaklu?
Podobało jej się. Pewnie zobaczyła nas od zupełnie innej strony - aktorskiej.

Jaki jest pomysł Tadeusza Seiberta na Tadeusza Seiberta.
Nie mam planów na przyszłość, żyję chwilą. Oczywiście mam marzenia związane z aktorstwem, ale nie chcę się teraz skupiać na tym, co będzie kiedyś. Albo się uda, albo nie, nie próbuję się zamykać. Robię wiele rzeczy poza, udzielam się społecznie, byłem w dwóch kadencjach Młodzieżowej Rady Miasta Malborka, udzielałem się sportowo - trenowałem pływanie, później miałem krótką przygodę z triathlonem. Próbuję rzeczy z różnych beczek, żebym sobie kiedyś na rozstaju dróg nie powiedział, że czegoś nie zrobiłem.

To trochę Pana nosi - takie artystyczne ADHD...
Czasem mnie trzeba powstrzymywać, bo inni mają już mnie dość.

Trema jest Panu obca?
Nie zawsze. Kiedy wystawialiśmy Chopina nie miałem tremy, ale i też jeszcze nigdy nie miałem tylu prób. Kiedy jestem oceniany, jury słucha albo komisja egzaminacyjna i wychwytuje każdy błąd, to trema jest wielka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!