W miniony czwartek, 20.04., przed salą rozpraw w bydgoskim sądzie zmarł zasłużony adwokat. Także jego ciało przeleżało na sądowym korytarzu cztery godziny, zanim zostało zabrane przez pracowników zakładu pogrzebowego. I w tej sytuacji próżno szukać niedopatrzenia. Nieprzytomnemu mecenasowi natychmiast z pomocą pośpieszyli koledzy prawnicy. Pogotowie pojawiło się po kilkunastu minutach i gdy okazało się, że życia nie uda się uratować, wszczęto niezbędne formalności.
„Winowajcami” w tej sytuacji są twórcy prawa. Obowiązujące w takiej sytuacji przepisy pochodzą z 1959 roku. Urealnić je ma nowelizacja prawa pogrzebowego, która powinna być uchwalona w najbliższych miesiącach. Już jednak słychać głosy, że jej zapisy niewiele w tej materii zmienią. Bo oprócz prawa, muszą być też ludzie gotowi wcielić je w życie. Między innymi urzędowo stwierdzający zgon koronerzy. A lekarze się do tego zajęcia nie palą.
