Prawie dwieście dzieciaków i kilkunastu nauczycieli dziennie ustawia się do kuchennego okienka w szkole przy ul. Hetmańskiej. Po drugiej stronie tego okienka uwijają się od godziny 12.30 trzy panie. Szefowa kuchni przeszła restauracyjny poligon, karmi z sercem, jak mówi o niej szkolna intendentka, Marlena Krywald.
[break]
Obiadów się w tej szkole nie sprzedaje na zewnątrz, jednak kucharki na potrzebę naszego te(k)stu wydają solidną porcję szarych klusek z kapustą zasmażaną i barszcz ukraiński. Kluski są delikatne, nie zamordowane wielką ilością mąki, nie utopione w tłuszczu. Barszcz ukrył się jednak pod płaszczykiem zabielanej jarzynowej, buraków w nim niewiele, dlatego nasza ocena jest niższa, ale dzieciaki siedzące przy stoliku obok wylizują talerze, klepią się po brzuchach. Ich rodzice (a także występujący w ich imieniu MOPS i pobliska parafia) płacą za ten przysmak 3,50 zł (w 2009 roku było to 3 zł; do „gara” najwięcej dokłada miasto). Jeszcze mniej żąda SP 65 - 2,80 zł, w SP nr 19 uczniowie płacą za obiad 3,5 zł, a pracownicy o trzy złote więcej.
W Państwowym Zespole Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina w piątkowym jadłospisie znajdujemy prawie to samo, co w szkole przy Hetmańskiej, jedynie zamiast barszczu jest jarzynowa, nieco przesolona i ze zbyt drobno startymi jarzynami, ale to w końcu stołówka szkolna. Kluskom ziemniaczanym nie można nic zarzucić, wieloowocowy kompot wypadł - dosłownie - blado. Danie na czwórkę (żołądek - piekąc - daje o pół punktu mniej...). Muzyczną kuchnią (dzierżawioną przez firmę zewnętrzną) kieruje kucharz z 50-letnim stażem, Lech Rybacki. - Jako że nikt mi nie daje dotacji i sam opłacam pracowników, cennik jest inny niż w samorządowej szkole. Obiad może u nas kupić każdy, duża porcja kosztuje 8 zł, mała - 7,50 zł. Uczniowie płacą 50 groszy mniej. To dużo? Powtarzam, nie mamy dotacji, wydajemy około 100 posiłków dziennie, zupę czasem dam dzieciakowi za darmo. Nie znajdzie pani tańszego posiłku w mieście - zapewnia właściciel muzycznej kuchni, która przez ostatnie kilka dni podawała jako dania główne potrawy kuchni międzynarodowej, m.in.: spaghetti po bolońsku, kotlet szwajcarski, pieczeń rzymską. Z kolei przy Hetmańskiej można było przez ostatnie dwa tygodnie zjeść stek wieprzowy, leczo z parówką, potrawkę drobiową z ryżem, rybę panierowaną, gołąbki w sosie pomidorowym, risotto drobiowe, sztukę mięsa.
Na plecach kucharze czują oddech inspekcji handlowej, sanitarnej i Instytutu Żywności i Żywienia, który przygląda się kaloryczności obiadów serwowanych dzieciom i zadowolony nie jest. Ma być jeszcze bardziej różnorodnie, barwniej, zdrowo, świeżo. - Nie ma mowy o kaszance, leczach, bigosach, grochówkach - zapewnia Lech Rybacki.