<!** Image 1 align=left alt="Image 23991" >Tragiczna śmierć księdza Henryka Krolla, proboszcza parafii w Żalnie koło Tucholi, poruszyła z pewnością nie tylko tych, którzy zjawili się w swoim kościele i oczekiwali, kiedy pojawi się ich duszpasterz, aby odprawić niedzielną mszę świętą. Wiadomość o jego zabójstwie obiegła szybko całą Polskę. Śmierć kapłana w tak niezwykłych okolicznościach wszędzie porusza ludzkie umysły i sumienia. Zwłaszcza w Polsce, gdzie historia, także ta najnowsza, aż zbyt często dawała przykłady męczeństwa duchownych. Tym razem mogło chodzić o pospolitą zbrodnię, ale nie zmniejsza to bólu i żalu tych, którzy zachowali jeszcze moralną wrażliwość.
Ksiądz Henryk Kroll nie był anonimowym proboszczem parafii zagubionej na obrzeżach Borów Tucholskich. Kilka tygodni temu usłyszała o nim cała Polska. Wystąpił wówczas z apelem o wprowadzenie tzw. „godziny policyjnej” dla dzieci i młodzieży. Chodziło mu tylko o to, aby najmłodsi bardzo późnymi wieczorami i nocami bezkarnie nie wałęsali się i nie chuliganili. Reakcje na ten apel były różne. Jedni rozumieli intencje i zaniepokojenie księdza. Inni występowali w roli prześmiewców. Byli też tacy, którzy proboszcza z Żalna chcieli zastraszyć anonimami i pogróżkami. Można mieć tylko nadzieję, że śmierć księdza nie jest konsekwencją jego apelu o ograniczenie samowoli młodych ludzi.
Warto zastanowić się, czy nie miał on racji. Czy rzeczywiście niczym nieograniczona wolność małolatów jest wartością aż tak bardzo bezwzględną, że każda próba jej ograniczenia musi spotykać się z oburzeniem samozwańczych moralistów? Miałem okazję rozmawiać ostatnio z nauczycielami, którzy jedyną szansę okiełznania agresji i chamstwa w naszych szkołach widzą w działaniach restrykcyjnych, ograniczających rozumiane często abstrakcyjnie prawa uczniów. I nie byli to bynajmniej zwolennicy ministra Romana Giertycha. Ksiądz Henryk Kroll to prawdopodobnie ofiara tego właśnie chamstwa i agresji.