Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z kasy szpitala wyparowało 7 milionów. Wylądowały na prywatnych kontach księgowej i jej koleżanki

Maciej Czerniak
Maciej Czerniak
Z kasy szpitala wyprowadzono 7 milionów złotych.
Z kasy szpitala wyprowadzono 7 milionów złotych. archiwum Joanna Bejma
Według biegłej sądowej nawet księgowa z niewielkim doświadczeniem dopatrzyłaby się nieprawidłowości w rozliczeniach w szpitalu w Żninie. Główna księgowa jednak dokładała wszelkich starań, by nie wyszło na jaw, że przelewa pieniądze na własne konto.

W Pałuckim Centrum Zdrowia żaden przelew nie mógł zostać dokonany bez podpisu dyrektora. Problem jednak w tym, że to główna księgowa Renata G. czuwała nad tym, jakie dokumenty dyrektor dostanie do zaakceptowania.

Dwie wersje dokumentów
W Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy odbyła się kolejna rozprawa w procesie o wyprowadzenie ponad 7 milionów z kasy żnińskiego szpitala w latach 2006-2017. Sąd za pośrednictwem telełącza pytał ekspertów z zespołu biegłych w dziedzinie księgowości, jak wyglądał mechanizm, który oskarżone Renata G. i Elżbieta G. (również zatrudniona w PCZ) stosowały przez lata.

Czytaj także: 7 mln ze szpitala przelane na prywatne konto. "Zbudowała piękny dom, jeździła dobrymi autami"

- Zapewne dyrektor próbował zweryfikować dane dotyczące przelewów, które miały być wykonane z konta szpitalnego - mówiła biegła Bożena Mikołajka. Wyjaśniła, że główna księgowa mogła - uprzednio usunąwszy część danych z systemu komputerowego - dyktować swojemu szefowi te pozycje z przelewów, które dotyczyły faktycznych rozliczeń z kontrahentami jednostki, w tym, np. z aptekami. Jednocześnie zaś miała pomijać pozycje „kłopotliwe”, czyli takie, które pod maską faktycznych rozliczeń były przelewami na konto jej, bądź Elżbiety G.

Przypomnijmy Elżbieta G. i Renata G. zostały oskarżone przez Prokuraturę Okręgową w Bydgoszczy o popełnienie przestępstw z art. 286 par. 1 KK w związku z art. 294 par. 1 (czyli oszustw) za co grozi do 8 lat więzienia. Mechanizm ich działalności polegał na cyklicznym wprowadzaniu w błąd swoich przełożonych.

Opóźnienia w płatnościach
- Główna księgowa, wykorzystując swoją wiedzę, działała w celu zatarcia śladów. Sporządzając wyciągi pomijała te, które podwójnie trafiały wcześniej do akceptacji - tłumaczyła prokurator Adamska-Okońska, rzecznik prasowy bydgoskiej prokuratury okręgowej. - Działalność szpitala generuje duże koszty. Weźmy chociażby płatności na rzecz aptek. Księgowa lecznicy przedkładała do akceptacji polecenia przelewów na rzecz kontrahentów. Po uzyskaniu aprobaty nie płaciła jednak aptekom, tylko pieniądze szły na jej prywatny rachunek.

Aby jednak dane apteki otrzymały w końcu należną im zapłatę - argumentują śledczy - księgowa ponownie przedkładała do aprobaty to samo polecenie i dokonywała właściwego przelewu.

- W pewnym momencie, z uwagi na rozmiary, doszło do opóźnień w płatnościach. Jeśli przelew był podwójny, to - żeby nie wpaść przed prezesem - księgowa szła z nim na początku miesiąca, a z kolejnym po dłuższym czasie, na przykład w połowie albo pod koniec tego miesiąca - mówi prokurator Adamska-Okońska.

W ocenie analizujących proceder, przy takiej ilości płatności i ich powtarzalności mogło umknąć to uwadze przełożonego. - Wykorzystały więc zakres obowiązków szefa, a Renata G. cyklicznie tworzyła wydruki, pomijając te podwójnie zrealizowane - mówiła prokurator.

Na poprzedniej rozprawie, która odbyła się w sierpniu, zeznawała jedna z pracownic działu finansowego szpitala.
Na pytanie sędziego, czy była główna księgowa Renata G. miała pełen dostęp do systemu informatycznego szpitala, odpowiedziała: - Główna księgowa miała wszystkie nasze hasła dostępu. Miała je na wypadek, gdyby któryś z pracowników udał się na urlop.

"Duży wysiłek i odwaga"
W procesie wyjaśnienia złożyła zastępca dyrektora żnińskiego szpitala. Twierdziła, że nic nie wiedziała o „lewych” przelewach.
Na pytanie sędziego, czy u oskarżonych widoczne były oznaki przypływu gotówki, świadek powiedziała: - Pani Renata G. zbudowała piękny dom, jeździła dobrymi samochodami. Tłumaczyła, że dom zbudowali jej rodzice. Ojciec jest wysokiej klasy specjalistą i pracuje w Norwegii.

Biegła, która przedstawiała opinię z ekspertyzy dotyczącej dokumentów badanych w tym procesie, podkreśliła, że ukrycie całego procederu przez oskarżone nie było proste: - To wymagało dużego wysiłku głównej księgowej i odwagi. Wymagało też determinacji i wielu przemyśleń.

Smaki Kujaw i Pomorza odcinek 9

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Z kasy szpitala wyparowało 7 milionów. Wylądowały na prywatnych kontach księgowej i jej koleżanki - Gazeta Pomorska