Zobacz wideo: Drogówka zabiera auta piratom drogowym
Renata G. została zatrzymana w czwartek 6 maja. Wcześniej policja dostała nakaz doprowadzenia jej do aresztu śledczego. Choć wyrok pozbawienia wolności wobec niej zapadł już w połowie ubiegłego roku, G. skutecznie unikała do tej pory organów ścigania.
- Sytuacja uległa zmianie, gdy policjanci ustalili, że poszukiwana przebywa w jednym ze szpitali na terenie województwa wielkopolskiego - mówi sierż. szt. Ewelina Łasut, p.o. oficera prasowego Komendanta Powiatowego Policji w Żninie. - W związku z tym żnińscy policjanci zwrócili się do właściwej miejscowo jednostki z prośbą o sprawdzenie tej informacji.
To Cię może też zainteresować
Ustalenia żnińskich funkcjonariuszy były strzałem w dziesiątkę. Kobieta została zatrzymana i doprowadzona do Aresztu Śledczego zgodnie z poleceniem sądu.
Renata G. to była główna księgowa Pałuckiego Centrum Zdrowia Sp. z o.o. Wyrokiem, który zapadł w czerwcu 2020 roku w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy, dostała do odbycia 7 lat więzienia. To kara za gigantyczne wyłudzenie ponad 7 mln zł z kasy lecznicy. Razem z nią skazana została Elżbieta G., również była pracownica tego samego szpitala. Ona usłyszała wyrok 2 lat pozbawienia wolności. Poza zwrotem na rzecz szpitala 5,5 mln zł, musi zapłacić też nawiązkę w postaci 400 stawek dziennych po 50 zł.
Zaplanowany proceder wyłudzeń
Sędzia Tomasz Pietrzak z Sądu Okręgowego w Bydgoszczy uzasadniając wyrok zaznaczał, że proceder wyprowadzania publicznych pieniędzy z kasy szpitala trwał latami i był świetnie zaplanowany. Mechanizm działalności oskarżonych polegał na cyklicznym wprowadzaniu w błąd swoich przełożonych.
- Główna księgowa, wykorzystując swoją wiedzę, działała w celu zatarcia śladów. Sporządzając wyciągi pomijała te, które podwójnie trafiały wcześniej do akceptacji - tłumaczyła prokurator Adamska-Okońska, rzecznik prasowy bydgoskiej prokuratury okręgowej.
- Działalność szpitala generuje duże koszty. Weźmy chociażby płatności na rzecz aptek. Księgowa lecznicy przedkładała do akceptacji polecenia przelewów na rzecz kontrahentów. Po uzyskaniu aprobaty nie płaciła jednak aptekom, tylko pieniądze szły na jej prywatny rachunek.
Aby jednak dane apteki otrzymały w końcu należną im zapłatę - argumentowali śledczy - księgowa ponownie przedkładała do aprobaty to samo polecenie i dokonywała właściwego przelewu.
- W pewnym momencie, z uwagi na rozmiary, doszło do opóźnień w płatnościach. Jeśli przelew był podwójny, to - żeby nie wpaść przed prezesem - księgowa szła z nim na początku miesiąca, a z kolejnym po dłuższym czasie, na przykład w połowie albo pod koniec tego miesiąca - mówi prokurator Adamska-Okońska.
W ocenie analizujących proceder, przy takiej ilości płatności i ich powtarzalności mogło umknąć to uwadze przełożonego. - Wykorzystały więc zakres obowiązków szefa, a Renata G. cyklicznie tworzyła wydruki, pomijając te podwójnie zrealizowane - mówiła prokurator.
W procesie zeznawała m.in. jedna z pracownic działu finansowego szpitala. Na pytanie sędziego, czy była główna księgowa Renata G. miała pełen dostęp do systemu informatycznego szpitala, odpowiedziała: - Główna księgowa miała wszystkie nasze hasła dostępu. Miała je na wypadek, gdyby któryś z pracowników udał się na urlop.
W procesie wyjaśnienia złożyła zastępca dyrektora żnińskiego szpitala. Twierdziła, że nic nie wiedziała o „lewych” przelewach.
Na pytanie sędziego, czy u oskarżonych widoczne były oznaki przypływu gotówki, świadek powiedziała: - Pani Renata G. zbudowała piękny dom, jeździła dobrymi samochodami. Tłumaczyła, że dom zbudowali jej rodzice. Ojciec jest wysokiej klasy specjalistą i pracuje w Norwegii.
Wyrok jest nieprawomocny. Jeszcze w maju Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecyduje, czy orzeczenie będzie podtrzymane.
22 kwietnia w Sądzie Rejonowym w Żninie rozpoczął się proces Piotra G., męża Renaty G. Prokuratura w akcie oskarżenia zarzuca mu przywłaszczenie 75 tys. z kasy szpitala. i paserstwo.
