Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyścigi w samochodach za mniej niż 1000 zł

Paweł Kędzia
W tym sporcie dużo zależy od szczęścia. Jeżeli uda się wyjść dobrze ze startu, a samochód dysponuje dużą mocą, to można uciec rywalom
W tym sporcie dużo zależy od szczęścia. Jeżeli uda się wyjść dobrze ze startu, a samochód dysponuje dużą mocą, to można uciec rywalom Paweł Kędzia
W zawodach typu „wrak race” ścigają się samochody jak z koszmarnego snu mechanika albo z planu postapokaliptycznego filmu „Mad Max”. Tu już samo dotarcie do mety jest dużym sukcesem.

Wrak race - wyścigi wraków - to swojska odmiana „banger racing”, zawodów motosportu, organizowanych w Anglii, Irlandii, Holandii i Belgii, czy amerykańskiego „destruction derby”. W Polsce uczestnicy takich wyścigów rywalizują w samochodach wartych często mniej niż tysiąc złotych, a niektórzy organizatorzy wprost zaznaczają, że bolidy nie mogą być droższe. W Polsce, gdzie - jak wynika z danych Eurostatu - prawie 60 proc. samochodów ma więcej niż 10 lat, nie jest trudno znaleźć odpowiedni wehikuł. Ba, coraz częściej w ogłoszeniach można trafić na adnotację: „idealny na wrak race”.

Wyścigi rodem z Mad Maksa [ZDJĘCIA]

Imprezy tego typu wyrastają jak grzyby po deszczu. W naszym regionie odbywa się ich kilka, m.in. w Jarantowicach pod Wąbrzeźnem, w Nowym Mieście Lubawskim, a od niedawna również w Gorczenicy pod Brodnicą, a w całym kraju jeszcze więcej. Za relatywnie niewielkie pieniądze (w profesjonalnych wyścigach za tysiąc złotych trudno byłoby kupić choć jedną oponę), każdy może spróbować swoich sił w motosporcie.

Zobacz także: Wyścig Wrak Race koło Brodnicy [ZDJĘCIA]

Jedynym wymogiem, który łączy wszystkie imprezy spod znaku wrak race, jest zakaz startu samochodów z napędem na cztery koła, co dawałoby zbyt dużą przewagę na torze.

Zakup bolida to dopiero początek zabawy. Za sprawą przeprowadzanych modyfikacji samochody na starcie wyglądają jak z najgorszych koszmarów mechaników albo z planu postapokaliptycznego filmu „Mad Max”. Minimum to zabezpieczenie chłodnicy, ale inwencja uczestników nie zna granic. Część przeróbek ma wyłącznie estetyczny charakter i nadają sznytu: tłoki zainstalowane na masce czy pokrywa kosza na śmieci w dachu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>

- Seryjnym samochodem długo się nie pojeździ - mówi Witold Olszewski, jeden z zawodników. W jego maździe 323f trudno rozpoznać pierwotny kształt samochodu, co zapewne jest też zasługą kilku koziołków, zaliczonych podczas różnych wyścigów.

- Skrócony i wyprowadzony tłumik, wzmocnienia chłodnicy, podwójne wentylatory, uruchamiane włącznikiem, klatka bezpieczeństwa - wylicza przeprowadzone modyfikacje.

Uroczystościami na Rynku Staromiejskim Toruń uczcił 226. rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 Maja.

226. rocznica uchwalenia Konstytucji 3 Maja w Toruniu

- Seryjny silnik o pojemności 1,8 l został wymieniony na dwulitrową jednostkę. Poza tym chroniony jest cały korpus silnika - mówi Hubert Jętczak, jeden z uczestników wyścigu.

Klatka bezpieczeństwa, czyli wzmocnienia karoserii, stanowi ochronę przy koziołkowaniu. Nie jest to wymóg, ale większość załóg tak zabezpiecza samochód. Ze zbrojeniem nie można przesadzić. Wszelkie elementy nie mogą wystawać poza obrys karoserii. Jeśli tak się stanie: w ruch idzie szlifierka kątowa i młotek. No, i najważniejsze - „kapcie”, czyli opony. Szkoły są różne. Najchętniej kierowcy zakładają zimowe, bo te lepiej się wgryzają w ziemię. Dobrze, jeśli profil jest wyższy. W niektórych autach na przedniej osi można zobaczyć nawet opony rolnicze.

Zobacz także: Księgowa latami okradała szkołę

Wyścigi w Gorczenicy mają wyjątkową oprawę. Pierwszą edycję imprezy właściciel stacji demontażu pojazdów „Auto-Szulc” zorganizował z okazji 25-lecia firmy. Zainteresowanie kibiców przerosło najśmielsze oczekiwania organizatorów. Dla publiczności zawody mają charakter festynu - grill, wystawa zabytkowych samochodów, strzelnica ASG, zjeżdżalnie dla dzieci. Ale największą atrakcją jest rywalizacja kierowców.

Okolicznościowy tor powstał na nieużytkach na przedmieściach Brodnicy. Już z szosy słychać ryk silników. Tłumy podziwiają, jak w kolejnych okrążeniach kierowcy dokonują samochodowej rozwałki. Na pierwszy rzut oka widać, które bolidy wyjadą w trasę po raz pierwszy - mają jeszcze zderzaki, całe reflektory, które w przepychankach odpadają na początku. Z każdym kolejnym wirażem przybywa na trasie plastikowych elementów.

Publiczność entuzjazmem nagradza widowiskowe pojedynki, gdy kierowcy walczą w zwarciu o zwycięstwo.

- Trudno to wytłumaczyć. Każdy chyba miał kiedyś ochotę wyszaleć się w ten sposób - mówi młody chłopak, Kamil, który nagrywa finałowe przejazdy. - Lubię sporty motorowe, ale taka Formuła 1 jest dla mnie za sterylna. Wszelkie kontakty między rywalami są tam zabronione. Z kolei w wyścigach wraków liczy się nie tylko moc auta, ale też umiejętności i spryt kierowcy.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>>>

Przed chwilą był wyścig, gdzie Witek przedarł się na pierwsze miejsce po wewnętrznej, ale na kolejnym wirażu zahaczył go rywal, wywinął piruet i stracił prowadzenie.

W tej rywalizacji równie ważne, co zajęte miejsce, za co otrzymuje się określoną liczbę punktów, jest samo ukończenie wyścigu. Dlatego nawet najbardziej uszkodzone wraki dosłownie czołgają się do mety: bez powietrza w jednym kole, w dwóch kołach, z urwanym kołem. Walczą, zanim wydadzą ostatnie tchnienie i na dobre staną na poboczu. Nigdy nie wiadomo, czy w aucie lidera nie wybuchnie chłodnica, nie rozsypie się skrzynia biegów, czy auto nie wyląduje w piaszczystej bandzie.

Zobacz także: Lista dramatów na torze i poza nim jest długa. Niektórzy potrafili wstać!

Bum! I z powodu pogiętych blach drzwi już się nie otworzą. Bum! I dookoła rozpryskuje się szkło z reflektorów. Bum! I auto ląduje do góry kołami. I tak przez cały wyścig. Aż w końcu samochody wyglądają jak zgniecione puszki po piwie. Chociaż na torze trwa rywalizacja, to kiedy ktoś zaliczy dachowanie, zgodnie z przepisami załogi zatrzymują się, wszyscy rzucają się na pomoc. A publiczność nagradza gromkimi brawami gramolących się ze środka aut kierowców i pilotów. Kiedy samochód ponownie staje na kołach, wyścig jest wznawiany.

- W tym sporcie dużo zależy od szczęścia - mówi Witold Olszewski. - Jeżeli uda się wyjść dobrze ze startu, a samochód dysponuje dużą mocą, to można uciec rywalom.

Wczorajszym nocnym pokazom walk rycerskim z ogniem na Rynku Staromiejskim w Toruniu towarzyszył występ chóru Copernicus.

Nocny pokaz walk rycerzy w Toruniu

W parku maszyn przez całą imprezę trwa heroiczna walka przy reanimacji wraków. W ruch idą klucze, młoty, szlifierki i łomy.

Po zakończeniu imprezy niektóre wraki zostają na placu - zajmie się nimi stacja demontażu pojazdów. Inne w zaciszach garaży będą przygotowywane do kolejnej imprezy.

- Podreperujemy i jeszcze na dwu, trzech imprezach pojedzie - Witold Olszewski ocenia stan poczciwej mazdy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wyścigi w samochodach za mniej niż 1000 zł - Nowości Dziennik Toruński