Generalnie podsumowałbym szczyt - z punktu widzenia fryzjera - krótko - „punk is not dead”, bo cóż więcej można napisać o przyjacielskiej pogawędce przywódcy globalnego mocarstwa z koreańskim zwyrodnialcem. Chyba tylko tyle, że świat zmienia się nie do poznania, a Koreańczycy z północy na wolność poczekają długie lata.
Dyskusję w naszym kraju zdominowała „piątka Kaczyńskiego”, czyli całe naręcza świeżej kiełbasy wyborczej, przyniesionej przez PiS-owskiego lidera na konwencję tej partii jako podarunek dla suwerena.
I tak, ostatnie obietnice „trzynastki dla emerytów” (wychodzi po trzy zeta dziennie) zostały przyjęte w mojej wzorcowo lewackiej rodzinie z pobłażliwością i wytrenowanym przez lata wobec PiS-u politowaniem. Jeśli dodam do tego, iż niewrażliwość na „trzynastkę” popłynęła ze strony mojej mamy i cioci, wiekowych emerytek, to będziecie mieli Państwo pełnię obrazu warunków, w jakich przyszło mi żyć, a czasem pisać. W związku z tym, iż podejmujemy ważne decyzje po wciągnięciu kreski koki, seniorki postanowiły, że kasę wezmą, ale nie będą się cieszyły; jak czasami wicepremier Gowin, gdy głosuje.
Aby sprawa była jasna do końca, muszę dodać, iż wuj Leopold, nieznośnie neutralny politycznie, mając na względzie apel towarzysza Szczerskiego, porzucił żonę w poszukiwaniu kobiety o gwarantowanych zdolnościach prokreacyjnych. Zaplanował bowiem błyskawiczne ojcostwo, co daje - jak się wyraził - „pincet” na miesiąc oraz jednorazowo 1100 zł, upatrując w tym naiwnie możliwość spędzenia reszty życia w jednym z rajów podatkowych; też wciągał kokę,
Owszem, przyznaję, moja rodzina nie należy do najbardziej typowych, bo z racji poglądów plasujemy się raczej w grupie „szmaciarzy”, jak określił takich, jak my marszałek sejmu Terlecki.
Tak czy owak władza musi wziąć pod uwagę fakt, że rzucone przez prezesa obietnice jak te perły mogą trafić przed pozbawione lojalności wieprze. A tak przy okazji - wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet. Niech żyje Polska Rzeczpospolita Babska!