Collegium traciło rangę w ciszy. Gdyby nie głosy dziennikarzy „Expressu” i „Wyborczej” oraz apel do Senatu UMK posła Pawła Olszewskiego z PO, byłaby to cisza absolutna – przynajmniej do dnia głosowania Senatu nad statutem. Nie ma już sensu szukać winnych. Polityk uchyli się od odpowiedzialności, mówiąc że to suwerenna decyzja uczelni. Pieczeniarz z UMK rzuci przysłowie: „Zły to ptak, który własne gniazdo kala”.
Chciałbym natomiast wskazać dwie osoby, które bez rozgłosu, lecz mężnie i mądrze stawali w obronie Collegium. Wprawdzie przegłosowano je, lecz bydgoszczanie powinni pamiętać, że wobec projektu statutu ta dwójka złożyła sprzeciw i zdanie odrębne. Myślę o reprezentantach bydgoskiej części uniwersytetu, którzy wchodzą w skład Rady Uczelni. To nowe ciało, które w pierwszym głosowaniu wykazało się większą roztropnością niż Senat. Sprzeciw i zdanie odrębne (przypomnę: zwolennicy statutu obronili go w radzie jednym głosem) złożyli prof. Piotr Kopciński z Zakładu Genoterapii Collegium Medicum i Robert Mikołaj Włosiński, broker ubezpieczeniowy, prokurent w spółce Eurobrokers (połowę 8-osobowego składu Rady Uniwersytetu stanowią członkowie niebędący pracownikami uczelni, dziewiątym członkiem jest przewodniczący samorządu studenckiego). I tylko te dwie osoby w radzie dostrzegły, że Collegium to coś więcej niż tylko jeden z wydziałów uczelni: Collegium jest elementem, który ma służyć integracji dwóch największych miast regionu na największej uczelni w regionie.
„Projekt statutu – wywodzą dalej Piotr Kopciński i Robert Włosiński – znosi autonomię bydgoskiego Collegium Medicum, za utrzymaniem której przemawiają m.in. naturalna odrębność nauk medycznych, lokalizacja całości Collegium Medicum w innym mieście oraz 20-letni okres funkcjonowania Collegium Medicum jako samodzielnej Akademii Medycznej im. Ludwika Rydygiera w Bydgoszczy. Brak uprawnień decyzyjnych i kompetencji prorektora ds. Collegium Medicum niesie ryzyko, że Statut w zaproponowanej postaci zamiast zbudować ramy prawne do współdziałania i harmonijnego rozwoju, będzie źródłem sporów i napięć w społeczności uniwersyteckiej, zwłaszcza w zakresie realizacji strategii funkcjonowania uniwersyteckich zakładów opieki zdrowotnej oraz w kształcenia i badań naukowych w ramach działalności kierunków medycznych”.
Piotr Kopciński i Robert Włosiński krytykują rektora za „niejawny tryb przygotowania projektu statutu”. Nie podobają się im też zapisane w statucie nadmierne kompetencje rektora i ograniczenie wpływu na funkcjonowanie uczelni związków zawodowych, studentów, doktorantów i młodych naukowców.
Papier jest cierpliwy, rektor osiągnął to, czego chciał. Temat zamknięty? Oby nie...
"Dojrzalsi". Nowy program skierowany do seniorów (odc. 1)
