W Fordonie rozbił się samolot? Wyjaśniamy zagadkę

Na trop sprawy wpadł Robert Szatkowski ze Stowarzyszenia Bydgoski Wyszogród. Notując kolejne wspomnienia świadków dziejów Fordonu, usłyszał o tym wydarzeniu.

- To była połowa lat 60. - wspomina pan Adam, wtedy dziesięciolatek, który widział transport maszyny na dzisiejszej ulicy Fordońskiej. - Samolot miał zdemontowane skrzydła, kadłub na przyczepie wieziono w stronę Bydgoszczy. Był tak duży, że trzeba było wyciąć drzewa, by zmieścił się na ulicy. Sprawę przemilczały gazety, ale w tamtych czasach to nie dziwiło.

Plotka głosiła, że był to samolot radziecki, choć świadek nie przypomina sobie, by maszyna nosiła jakieś oznaczenia wojskowe - czy to szachownice, czy czerwone gwiazdy. Być może, zostały usunięte na czas transportu, być może, była to maszyna cywilna.
Samolot miał awaryjnie lądować po przeciwnej do Fordonu stronie rzeki. Czy był to brzeg Wisły czy dalsze okolice Ostromecka - tego nasz Czytelnik nie wie.

Przeczytaj też: 12 stacji Bydgoskiego Roweru Miejskiego w Fordonie. Kiedy?

„Tygodnik Fordon” zwrócił się o wyjaśnienie tej sprawy do Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, jednak na ewentualne informacje będziemy musieli trochę poczekać.

Jeżeli nasi Czytelnicy osobiście lub dzięki wspomnieniom rodzin lub znajomych mają informacje o sprawie, prosimy o kontakt z redakcją. Mamy nadzieję, że wspólnie uda się nam rozwikłać tę zagadkę.